Wtopa na przywitanie, ale to żadna nowość

Porażka Hiszpanii w jej pierwszym meczu na tegorocznych mistrzostwach robi wrażenie. Kolos, który kolejnych przeciwników połykał ostatnio niczym tapas, został ustrzelony z drobnej szwajcarskiej kuszy. To nie jest jednak tak, że tego typu trefne otwarcia gigantów nigdy przedtem się nie zdarzały. "Wszystko co jest, już było", mawiał Kohelet. Oto więc TOP 10 inauguracyjnych blamaży potęg.

10. Hiszpania - Honduras 1:1 (MŚ 1982)

Na otwarcie rankingu mecz Hiszpanii, żeby podnieść ją na duchu. Mistrzostwa rozgrywane u siebie La Furia Roja rozpoczęła w stylu Gosi Andrzejewicz, czyli fatalnie. Honduras, taki malutki , strzelił bramkę już na początku meczu. Hiszpanie pocili się jak torreador na kacu, ale w końcu wyrównali. Pomimo kiepskiego otwarcia udało im się później wyjść z grupy, choć w drugiej rundzie polegli już w meczach z RFN i Anglią.

9. Brazylia - Jugosławia 0:0 (MŚ 1974)

Trzeba pamiętać, że Jugosławia była wówczas silna (wicemistrz Europy 1968), ale mimo to konia z rzędem temu, kto przewidziałby, że mistrzowie świata 1970 w swoim pierwszym meczu na niemieckim mundialu stracą z nią punkty.

8. Włochy - Irlandia 0:1 (MŚ 1994)

Porażka na otwarcie mistrzostw 1994 była dla Włochów jak strzał w twarz . Klęska z Irlandczykami była tak nieoczekiwana, że podirytowani zawodnicy z Półwyspu Apenińskiego na tym nerwie parli aż do finału amerykańskiego turnieju. A strzelec bramki z tego spotkania, Ray Houghton na krótko został moim idolem.

7. Portugalia - USA 2:3 (MŚ 2002)

Po EURO 2000 wielu widziało w Portugalczykach głównego kandydata do złota w Korei i Japonii (no dobra - ja również). Tymczasem "Figo i przyjaciele sp. zoo" nie przejawiała w ogóle zainteresowania cennym kruszcem. Portugalczycy ruszali się jak pacjenci oddziału geriatrycznego, co skwapliwie wykorzystali reprezentanci USA, pakując im trzy bramki zanim Figo zdążył powiedzieć "Vasco da Gama był wielkim podróżnikiem".

6. Holandia - Egipt 1:1 (MŚ 1990)

Mundial we Włoszech miał być dla Holendrów epicki. Drużyna, która dwa lata wcześniej w pięknym stylu została mistrzem Europy w zmaganiach o światowy czempionat planowała rozwalić kosmos. Skończyło się na meczach nudnych jak flaki z olejem. W grupie Pomarańczowi zaliczyli trzy remisy, w tym najbardziej niespodziewany - 1:1 na inaugurację z Egiptem.

5. Włochy - Bułgaria 1:1 (MŚ 1986)

Mistrz świata kontra drużyna średniaków. Przez niemal cały mecz było tak jak miało być - Włosi prowadzili i atakowali, a na trybunach panowała meksykańska fala. I tylko Nasko Sirakow kompletnie zepsuł imprezę strzelając w 85. minucie wyrównującego gola.

4. Argentyna - Belgia 0:1 (MŚ 1982)

Choć Belgia nie była wówczas ułomkiem (wicemistrz Europy), to jednak nikomu nie przyszło do głowy, że może ona wygrać z Argentyną. Szczególnie, że Albicelestes byli aktualnymi mistrzami świata a w ich składzie brylowali Maradona, Passarella, Kempes i Ardilles.

3. Francja - Senegal 0:1 (MŚ 2002)

Wielki mecz otwarcia pierwszego azjatyckiego mundialu w dziejach. Miliardy kibiców przed telewizorami, ponad 60 tysięcy na stadionie w Seulu. W składzie Francji trzech królów strzelców - Henry z Anglii, Trezeguet z Włoch i Cisse z Francji (później się okazało, że w sumie strzelili oni okrągłe zero goli). W Senegalu ludzie, wtedy jeszcze, z twarzy podobni zupełnie do nikogo. Później Trójkolorowi słabli z meczu na mecz a Lwy Terangi dobiły się do ćwierćfinału.

2. RFN - Algieria 1:2 (MŚ 1982)

Przyjazd Algierii na mistrzostwa świata w Hiszpanii był przyjmowany z życzliwością. Ot, przyjechała ekipa z północy Afryki na wakacje, porobi sobie zdjęcia, zje lokalne przysmaki i jedynie szkoda, że okupione to będzie tuzinem goli w meczu z RFN (aktualnymi mistrzami Europy) na otwarcie mundialu. Tuzina goli jednak nie było, padły raptem trzy bramki z czego... dwie dla Algierii! Świat przecierał oczy i uczył się wymawiać nazwisko "Madjer". Jak na złość to zwycięstwo Algierczykom nie otworzyło furtki do rundy pucharowej (w grupie wyprzedził ich RFN i Austria).

1. Argentyna - Kamerun 0:1 (MŚ 1990)

Pocieszam się, że nie tylko ja chodziłem wygłupiony po tym meczu. Przedtem żyłem w przeświadczeniu, że tak jak nie można wsadzić wyduszonej pasty z powrotem do tubki, tak nie można wygrać z Argentyną. Szczególnie, że finale MŚ 1986 przegrała z nimi reprezentacja RFN (tak, przedtem myślałem, że nie da się wygrać z RFN). Nieposkromione Lwy nie znały tej zasady i Argentyńczycy opuszczali boisko z wyraźnym dołem.

Przemysław Nosal

Copyright © Agora SA