Ofiary mundialu

Wbrew pozorom nie będzie to tekst o Francuzach, Włochach czy angielskich stoperach. Będzie o sędziach. Ale wcale nie o tym, że są beznadziejni. Raczej o tym, że mają przerąbane.

Praca sędziego ma w sobie coś z pracy bramkarza - sto perfekcyjnych decyzji natychmiast idzie w niepamięć, jedną błędną pamiętana jest latami. Z tym, że sędziowie od bramkarzy mają gorzej.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której bramkarz wypuszcza piłkę z rąk, rywal nabiega, dobija... Bramkarz może jeszcze winy odkupić. Rzucić się pod nogi przeciwnika i obronić. A teraz wyobraźmy sobie, że za obronę dobitki bramkarzowi groziłaby czerwona kartka. Tak mniej więcej wygląda sytuacja sędziów. Nawet jeśli zauważą swoją pomyłkę, jak Roberto Rosetti w meczu Argentyny z Meksykiem czy Stephanne Lannoy, który uznał poprzedzoną rękodzielnictwem bramkę Luisa Fabiano w meczu Brazylia - WKS - nie mogą z tym nic zrobić. Nie mają prawa zmienić raz podjętej decyzji. Mogą co najwyżej uśmiechnąć się krzywo i modlić, że następnego dnia pomyli się ktoś inny i o nich wszyscy zapomną.

A wszystko przez tępogłowy upór działaczy FIFA, którzy nie godzą się na wprowadzenie powtórek wideo ''bo nie'' (proszę wybaczyć, ale ich argumenty trudno mi uznawać za racjonalne). Oczywiście - sędziowie, zwłaszcza doświadczeni sędziowie międzynarodowi, a takich na mundialu jest większość, wiedzą dobrze, jak to wygląda i wiedzą, na co się piszą. Ba, wiedzą też, nauczeni doświadczeniami lat poprzednich, że mogą się mylić spokojnie, bo broniąca swoich racji (ależ korci, żeby napisać ''interesów'') FIFA krzywdy im zrobić nie da. Mam poważne obawy, że to poczucie bezkarności nie motywuje ich zbytnio, do pracy nad sobą.

Ale widzę też w przepraszających uśmiechach Rosettiego czy Lannoya tragedię fachowców, którzy chcieliby wykonywać swoją pracę jak najlepiej, którzy swoje błędy chcieliby móc naprawić. A nie mogą, choć niemal natychmiast po ich popełnieniu stają z nimi twarzą w twarz na telewizyjnych powtórkach obecnych na każdym mundialowym stadionie.

Szkoda tylko, że bunt sędziów przeciwko regularnie ich ośmieszającym regułom wydaje się podobną fantastyką, jak bunt maszyn. Inna sprawa, że nie wierzyłbym w powodzenie takiego buntu nawet przez sekundę. Za wprowadzeniem powtórek wideo w federacji lobbuje już taka liczba środowisk, że jedno więcej albo jedno mniej nie robi już różnicy ludziom, którzy traktują piłkę nożną jak swoją prywatną własność.

Piotr Mikołajczyk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.