Super Mario nie został powołany na mecz towarzyski z USA, a trener Włochów Cesare Prandelli potwierdza, że wcale nie jest jeszcze pewien, czy w ogóle weźmie napastnika Manchesteru City na polsko-ukraiński turniej. Powodem mają być trzy czerwone kartki, które Balotelli zdążył załapać, od kiedy w 2010 dołączył do The Citizens.
Nagle okazuje się zatem, że infrastruktura drogowa, stadiony, czy forma kadrowiczów Franciszka Smudy to nasz najmniejszy problem. Bez Balotellego, liczba tekstów na Z Czuba podczas Euro 2012 będzie trzykrotnie niższa. Hotelowe łazienki w Polsce będą mogły spać spokojnie, a nasi producenci i sprzedawcy fajerwerków po prostu spać, bo okaże się, że największy rynek zbytu ich towarów po prostu do nich nie przyjedzie. Nie zwiększy się liczba miejsc pracy przy chronieniu kobiecych więzień, przez co bezrobocie wzrośnie o ułamek wprawdzie, ale wciąż - wzrośnie.
Nagle okaże się również, że wszyscy zawodnicy biorący udział w Mistrzostwach Europy potrafią założyć koszulkę i że zdecydowana większość z nich przyjechała na żyzne murawy Polski, żeby grać w piłkę, a nie odwiedzić kolejne kraje ze swoim objazdowym Jednoosobowym Show Objazdowym im. Najlepszego Piłkarza Na Świecie, Czyli Mnie, Czyli Mario Balotellego.
Bez Super Mario cały ten szum wokół Euro 2012 wydaje się być przesadzony. Ot, turniej jak co cztery lata, tyle że u nas. W dodatku bez najbardziej spektakularnego gracza świata.
Apelujemy więc do decydentów: Opamiętajcie się, póki nie jest za późno!
ŁM