Europejskie drużyny narodowe, którym kibicowanie to męczarnia

Są takie reprezentacje, które przez całe lata potrafią powodować u swoich fanów znaczny przyrost liczby siwych włosów, regularne ''picie na ballady Bryana Adamsa smutno'' po wielkich turniejach, a jeszcze częściej po prostu w trakcie ich trwania i zawodzą oczekiwania częściej niż kolejne płyty wypalonych gwiazd rocka z lat 60. i 70. A ich oglądanie boli.

Anglia

Ojczyzna futbolu, w której na piłce zna się każdy, każdy też uważa, że powinien być szkoleniowcem kadry - od jednego z białych klifów w Dover po przewodniczącego Londyńskiej Gildii Czarodziejów, Stolarzy i Barmanów. Dodatkowo to kraj z najlepszą i najsilniejszą ligą świata. Tymczasem osiągnięcia drużyny narodowej są zaprawdę oszałamiające. Jedyny tytuł czegokolwiek zdobyła w roku 19 p.n.cr7 (Przed Narodzinami Cristiano Ronaldo), czyli na organizowanych przez siebie MŚ 1966. Ostatni półfnał jakiejkolwiek imprezy to Euro 96, ponownie organizowane na Wyspach. Angielska reprezentacja rozczarowuje z dokładnością szwajcarskiego zegarka, zawodząc oczekiwania swoich kibiców regularnie co dwa lata. No chyba, że się na jakiś turniej nie zakwalifikuje, tak jak miało to miejsce w przypadku Euro 2008. Zdesperowani Anglicy już kombinują, jak to zorganizować, by ich drużyna narodowa grała w Lidze Europy, gdzie mogłaby wreszcie coś wygrać. Choć jak znam życie, to i tak przegrałaby w finale z jakimś PSV Eindhoven czy czymś podobnym.

Holandia

Ciężko powiedzieć, żeby nie miała żadnych sukcesów. W końcu Oranje trzykrotnie grali w finałach MŚ (1974, 1978, 2010), raz w finale Euro (1988), a trzykrotnie w półfinale (1992, 2000, 2004), co jak na tak mały kraj jest całkiem niezłym wynikiem. Z drugiej strony, jak na piłkarzy, których Holendrzy wystawiali na każdą wielkią imprezę fakt, że wygrali tylko turniej organizowany 24 lata temu, dość rozczarowuje. Tym bardziej, że z reguły w eliminacjach są prawdziwą Mechaniczną Pomarańczą, zgniatającą rywali (jak w przypadku eliminacji do Euro 2012, komplet 9 zwycięstw i bilans bramkowy 37:8), a potem coś się zacina. Tak było między innymi w roku 2000, kiedy to grając u siebie wygrali silną grupę, pokonując 1:0 Czechów, 3:0 Duńczyków i 3:2 Francuzów, potem zgnietli w 1/4 finału mocną Jugosławię aż 6:1 (!), a w półfinale ostrzeliwali słupki włoskiej bramki bronionej przez Francesco Toldo. Do tego zmarnowali dwie jedenastki w czasie spotkania i aż trzy w serii rzutów karnych. Ci kibice Holandii, którzy nie pamiętają ich triumfu z roku 1988 są już niemal przekonani, że kolejnego nie doczekają.

Polska

30 lat temu to mieliśmy reprezentację taką, że hej. Taką, że aż 1/8 finału mundialu w roku 1986 została przyjęta w kraju jako ogólnonarodowa porażka. Cóż, nikt nie spodziewał się, że potem nie zakwalifikujemy się kolejno na MŚ 1990, 1994 i 1998, po drodze z rozpędu przegrywając również eliminacje do wszystkich Mistrzostw Europy, zgodnie zresztą z tradycją. Wreszcie udało się polecieć na mistrzostwa do Korei i Japonii. Oczekiwania były duże. Tak samo zresztą jak podczas o cztery lata późniejszego mundialu w Niemczech oraz dwóch ostatnich Euro. Teraz chyba nie mamy co ich aż tak windować przy okazji następnego turnieju. O ile się do niego w ogóle dostaniemy. A jeśli ktoś chce dalej wierzyć, to niech przypomni sobie nadzieje związane z każdym z naszych występów na imprezie, gdzie grały drużyny potrafiące kopnąć prosto piłkę. Oraz to, że ani razu nie udało nam się wyjść z grupy. Mało? Dobrze, w takim razie komplet naszych wyników: 0:2 z Koreą Południową, 0:4 z Portugalią, 3:1 z USA, 0:2 z Ekwadorem, 0:1 z Niemcami, 2:1 z Kostaryką, 0:2 z Niemcami, 1:1 z Austrią, 0:1 z Chorwacją, 1:1 z Grecją, 1:1 z Rosją, 0:1 z Czechami. Na 12 spotkań wygraliśmy dwa, trzy zremisowaliśmy, a siedem przegraliśmy. Bilans bramkowy 8:18.

Portugalia

Nie zawsze kraj z końca Europy słynął zawodnikami wysokiej klasy. W latach 1934-1962 nie grał na mundialu, tak samo jak w latach 1970-1982 oraz 1990-1998. W związku z czym ma w swojej historii tylko pięć występów na tej imprezie. W roku 1966 zajęli trzecie miejsce, w roku 1986 i 2002 (razem z nami) nie wyszli z grupy, w 2006 byli czwarci, a cztery lata później zakończyli swój występ na 1/8 finału. Niezbyt to imponujące, szczerze mówiąc. Za to od 1996 zaliczyli wszystkie pięć Mistrzostw Europy i tu już szło im sporo lepiej. Dwa razy zameldowali się z dziarskim okrzykiem ''Somos prontos'' w ćwierćfinale (1996 i 2008), dwa razy w półfinale (2000 i 2012), a w 2004 u siebie ulegli dopiero Grecji w wielkim finale. Wciąż jednak mówimy o reprezentacji, która od co najmniej dwóch dekad prezentuje światu coraz to nowe zastępy świetnych piłkarzy, a jednak nigdy niczego nie wygrała i nie zdobyła medalu MŚ od 46 lat. Nic dziwnego, że mieszkańcy Portugalii są nieco depresyjni. I myślę, że wbrew temu, co się mówi, mniejszy wpływ ma na to bliskość oceanu, a większy wyniki ich reprezentacji.

Hiszpania do roku 2008

Co skład to naszpikowany świetnymi graczami. Co skład to stawiany w gronie faworytów każdego turnieju. Co turniej zaś to rozczarowanie. Co młodszym kibicom być może trudno w to uwierzyć, w końcu widzieli triumf graczy w czerwonych koszulkach w Austrii i Szwajcarii oraz w RPA, byli także świadkami bezlitosnego marszu Hiszpanów po półfinał Euro 2012, ale taka jest prawda. La Roja między mistrzostwem Europy w roku 1964, a kolejnym zwycięstwem w tej imprezie, czy w ogóle w jakiejkolwiek imprezie, miała 44 lata medalowej posuchy. W latach 1966 - 1980 zorganizowano cztery mundiale i cztery Euro. Na połowę z tych imprez Hiszpanie w ogóle się nie zakwalifikowali, drugą połowę zakończyli na fazie grupowej. Przełamać się mieli na MŚ 1982, które sami organizowali. Nie przełamali się, kończąc udział na fazie grupowej numer dwa. Przebłysk nadziei dał im przegrany dwa lata później finał Euro z Francuzami. Ale był to... Właśnie, tylko przebłysk. Od tamtego czasu do roku 2008 Hiszpanie zaliczyli trzy ćwierćfinały MŚ, raz 1/8 finału i raz fazę grupową, a także dwa ćwierćfinały, dwie rundy grupowe i jeden brak kwalifikacji na Euro (1992). Ich odpadanie w ćwierćfinałach stało się wręcz legendarne, tak samo jak to, że z reguły przed porażką udawało im się grać olśniewający futbol. Stąd też hiszpańskie powiedzenie ''Gramy jak nigdy, przegrywamy jak zawsze''. Już raczej nieaktualne.

Grecja

Dlaczego kibicowanie reprezentacji to męczarnia? A teraz wyobraźcie sobie, że oglądacie tę drużynę nie tylko na turniejach, czyli co dwa lata, ale każdego roku i to po kilka czy kilkanaście razy. To przyjemność porównywalna z wykonywaniem tradycyjnego, copiątkowego rzucania się pod koła Fiata Seicento.

Łukasz Miszewski

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Agora SA