1982/1983 UEFA: Śląsk Wrocław - Dynamo Moskwa 2:2 i 1:0
Popisy wrocławskiej ekipy to jedyny jak na razie skuteczny futbolowy podbój Moskwy. Wicemistrz Polski 1982 w pierwszej rundzie europejskich rozgrywek trafił na swych "przyjaciół" z ZSRR. Śląsk dysponował wówczas bardzo ciekawym składem. W jego obronie występował znany dziś biznesmen Ryszard Sobiesiak, w pomocy prym wiedli Ryszard Tarasiewicz i nieśmiertelny Waldemar Prusik , a w ataku straszyła śląska legenda, którą kochali "generałowie, złodzieje, cinkciarze, księża, partyjni i klasa robotnicza" - Janusz Sybis . Nad Odrą padł jednak niezbyt satysfakcjonujący remis 2-2 (po bramkach Sybisa i Sochy). W Moskwie trzeba więc było zremisować jeszcze wyżej lub... wygrać. No to się wygrało. Już w 17. minucie Tarasiewicz zdobył jedyną bramkę spotkania i Polacy mogli powiedzieć swoim gospodarzom to, co się zwykle mówi w takich sytuacjach: " ratata! ". Jednocześnie młodszym czytelnikom przypominamy, że zanim Ryszard T. stał się pofukującym trenerem był człowiekiem z lewą nogą nastrojoną jak japoński kontrabas.
1993/1994 el. LM: Lech Poznań - Spartak Moskwa 1:5 i 1:2
Mając na uwadze, że w pierwszym spotkaniu Rosjanie pożarli Lecha, przeżuli i wypluli na murawę przy ul. Bułgarskiej, to porażkę 1:2 w Moskwie należy postrzegać w kategoriach sportowego progresu. W Poznaniu bramkę strzelił obecny trener Spartaka Walerij Karpin oraz Onopko (dwie) i Pisariew (dwie) a honoru lechitów bronił Podbrożny (skrót meczu tutaj ). W rewanżu znów trafił Karpin oraz Pisariew, a dla poznaniaków ukąsił Dembiński. Skrót moskiewskiego spotkania tutaj .
1995/1996 LM: Spartak Moskwa - Legia Warszawa 2:1 i 1:0
Po euforii związanej ze zwycięstwem nad Rosenborgiem i pierwszy przymiarkach do podziału pieniędzy za wygranie w Lidze Mistrzów przyszła pora na zimny prysznic. Na Łużnikach Spartak przerastał piłkarsko Wojskowych o dwa poziomy. Jednak dzięki bramce dzisiejszego dyrektora Jóźwiaka Marka rezultat spotkania jest jak oferta last minute do Tunezji - wygląda dużo lepiej niż to, co faktycznie się za nim kryje.
1998/1999 UEFA: Polonia Warszawa - Dynamo Moskwa 0:1 i 0:1
Mecze-widmo, które podobno się odbył, ale jedyne dwie osoby, które go widziały zniknęły w niewyjaśnionych okolicznościach po bójce na norweskim kutrze rybackim. W spotkaniu na Konwiktorskiej Czarne Koszule przegrały 0:1 i już w zasadzie było po zawodach. W rewanżu wynik się powtórzył, mimo że Dynamo nie wykorzystało rzutu karnego. Unikatowy skrót zawodów z Moskwy zdobyłem rozwiązując zagadkę zadaną przez jednonogiego karła w miejscu, gdzie niebo styka się z morzem.
2008/2009 UEFA: CSKA Moskwa - Lech Poznań 2:1
Sztuczna nawierzchnia w Moskwie wyjątkowo nie podeszła podopiecznym Franza Smudy. Piłkarze biegali po niej jak pies Pluto po lodowisku, popełniali bardzo głupie błędy i w efekcie przegrali jedyny mecz w fazie grupowej Pucharu UEFA. Na pocieszenie pozostaje fakt, że CSKA grało wówczas świetny futbol i - znów! - wynik zawodów był dużo lepszy niż gra poznaniaków.
2008/2009 UEFA: Legia Warszawa - FK Moskwa 1:2 i 0:2
Legia skompromitowała się już w pierwszym meczu przegrywając przed własną publicznością 1:2 ( gol Rogera ). Jakby tego było mało, to Rosjanie przed rewanżem wypuścili dość kontrowersyjną zapowiedź spotkania:
Oczywiście zaraz zrobiła się awantura w mięsnym, że jakim prawem i jak ma się wojna z XVII wieku do pucharowego spotkania. Ano ma się tak, że jedną i drugą batalię Polacy przegrali. W Moskwie obyło się już bez honorowego trafienia i sędzia do protokołu wpisał wynik 2:0 dla FK.
Konkluzja jedyna słuszna
Jak widać polskim ekipom wybitnie nie wiodło się na saksach w Moskwie. Ba, Legii nie wiodło się tam nawet dwukrotnie. Moja rada na dziś dla warszawskiej ekipy więc brzmi: zróbcie akcję "Śląsk". Tylko ten z 1982 roku, a nie sprzed tygodnia.
Przemysław Nosal