Pan se weźmie z tego szrotu i pan se wybierze, czyli zimowe okna transferowe

Zimowe okno transferowe to jak wiadomo nie od dziś brzydszy brat tego letniego. Służy głównie do łatania naprędce powstałych dziur w składzie lub rozdzielania braci Brożków. Nie inaczej było i w tym roku.

Zima transferowa sezonu 2011/2012 pobiła już wszelkie rekordy nudy. Może nie akurat z polskiego punktu widzenia, ale umówmy się, że polski punkt widzenia jest w światowym futbolu nieco tylko ważniejszy niż grenlandzki punkt widzenia. Tej zimy byliśmy świadkami następujących ruchów kadrowych:

2012 - Wayne Bridge z Manchesteru City do Sunderlandu, Luis Saha z Evertonu do Tottenhamu, Thiago Motta z Interu do PSG, Lucho Gonzalez z Marsylii do Porto, Djibril Cisse z Lazio do Queens Park Rangers, Roman Pawliuczenko z Tottenhamu do Lokomotiwu Moskwa, Dinijar Biljalietdinow z Evertonu do Spartaka Moskwa. Przechodzili także Paweł Brożek z Trabzonsporu do Celtiku, Ariel Borysiuk do Kaiserslautern, Ebi Smolarek z FC Kolejka Do Pośredniaka do ADO den Haag.

Czyli poza Polakami przemieścili się kolejno niechciany żelazny rezerwowy, emeryt i przyszły rezerwowy, nierezerwowy, od tego sezonu rezerwowy, rezerwowy oraz dwóch Rosjan którzy nie podbili Wysp , choć mieli to zrobić. Oczywiście rezerwowi. Jako że nie skończyło się jeszcze okno transferowe w Rosji, a działacze Anży Machaczkała negocjują podobno ostro z Arsenalem kupno Andrieja Arszawina, możliwe że dołączy do nich też trzeci, ten który zawiódł najbardziej. A także rezerwowy.

A tak wyglądały najciekawsze transfery poprzednich okien transferowych:

2011 - Edin Dżeko z Wolfsburga do Manchesteru City, Fernando Torres z Liverpoolu do Chelsea, Andy Carroll z Newcastle United do Liverpoolu, Luis Suarez z Ajaksu do Liverpoolu, David Luiz z Benfiki do Chelsea, Antonio Cassano z Sampdorii do Milanu, Ronaldinho z Milanu do Flamengo, Giampaolo Pazzini z Sampdorii do Interu, Emmanuel Adebayor z Manchesteru City do Realu Madryt (wypożyczenie)

Z jednej strony aberracja, bo działo się, panie dzieju, oj działo, ale z drugiej strony... jak by się tak przyjrzeć... to widać na tym wszystkim rysy. Po pierwsze, obsesja Abramowicza na punkcie Torresa sprawiła, że w końcu miał dopiąć swego i wyrzucić 50 milionów funtów w błoto (o którą to wiedzę jesteśmy mądrzejsi dzisiaj), co z kolei zostawiało Liverpool z dziurą w składzie, której nie dało się zakryć plandeką oraz dobrymi chęciami, a także ze znaczną ilością gotówki. To z kolei doprowadziło do dwóch transferów napastniczych do The Reds. To znaczy dokładniej kupiono jednego napastnika i jednego Andy`ego Carrolla. Oprócz tego mamy w tym zestawie dwóch starzejących się awanturników (Cassano i Ronaldinho), których wszyscy szefowie klubów na świecie się bali, jednego nie-wiadomo-co-z-niego-wyrośnie, jedno wypożyczenie oraz jeden spektakularny transfer Edina Dżeko, ponieważ działo się to jeszcze w czasie, kiedy właściciele City po prostu MUSIELI wydawać pieniądze, kiedy jeszcze tylko mogli.

2010 - Maxi Rodriguez z Atletico Madryt do Liverpoolu, Patrick Vieira z Interu do Manchesteru City, Robinho z Manchesteru City do Santosu (wypożyczenie), Ruud Van Nistelrooy z Realu Madryt do HSV, Luca Toni z Bayernu do Romy (wypożyczenie), Goran Pandev z Lazio do Interu, Hernan Crespo z Genoy do Parmy

Tutaj to już w ogóle przetasowania wśród emerytów jak na dansingu w Kołobrzegu. Mowa tu oczywiście o Crespo, Vieirze, Tonim i Van Nistelrooyu. Oprócz tego... Cóż, zdecydowanie bez szału.

2009 - Klaas-Jan Huntelaar z Ajaksu do Realu Madryt, Lassana Diarra z Portsmouth do Realu Madryt, Nigel de Jong z HSV do Manchesteru City, Timo Hildebrand z Valencii do Hoffenheim, Giampaolo Pazzini z Fiorentiny do Sampdorii, Ricardo Quaresma z Chelsea do Interu (wypożyczenie), Robbie Keane z Liverpoolu do Tottenhamu, Shay Given z Newcastle United do Manchesteru City, Emile Heskey z Wigan Athletic do Aston Villi, Jermain Defoe z Portsmouth do Tottenhamu, Wayne Bridge z Chelsea do Manchesteru City

W styczniu 2009 roku wracali synowie marnotrawni. Skąd wracali? Nieważne. Ważne dokąd. Do Tottenhamu. I to w skrajnie różnych nastrojach. Jermain Defoe dokładnie rok wcześniej za sześć milionów funtów dołączył do Portsmouth z opinią piłkarza, któremu się już nic nie chce. Dla swojego nowego klubu strzelił 17 bramek w 36 meczach. W lipcu 2008 do Liverpoolu przeszedł za nieco ponad 20 milionów Robbie Keane, z opinią walczaka oraz człowieka, który potrafi wypić Guinnessa lewą stopą i co jak co, ale bramki strzelać umie. W 28 spotkaniach uzbierał ich ledwo siedem. Odkupienie ich kosztowało ''Koguty'' 16 milionów (czyli 10 na minusie) w przypadku ''JD'' oraz 12 (osiem na plusie) w przypadku ''Keano''.

Pieniędzmi w tym oknie transferowym szastał też Real, wydając 27 milionów euro na Huntelaara i 20 na Diarrę. Ten pierwszy w Madrycie zagrzał miejsca tylko na chwilę i to na ławce rezerwowych, w 13 meczach wychodząc w pierwszym składzie, a w 7 z rezerwy. Strzelił osiem bramek, po czym odsprzedano go do Milanu z 12-milionową stratą. ''Rzeźnik'' de Jong przeszedł do Manchesteru City, a oprócz tego sprzedano również starzejącego się Givena, takiego-sobie-naprawdę Bridge`a, kilku solidniaków. Oraz Emile`a Heskeya, najlepszego zawodnika w dziejach futbolu . Lepszego nawet od Grzegorza Piechny. Albo może niekoniecznie.

2008 - Milan Baros z Olympique Lyon do Portsmouth (wypożyczenie), Jermain Defoe z Tottenhamu do Portsmouth (wypożyczenie), Jonathan Woodgate z Middlesbrough do Tottenhamu, Lassana Diarra z Arsenalu do Portsmouth, Branislav Ivanović z Lokomotiwu Moskwa do Chelsea, Martin Skrtel z Zenitu St. Petersburg do Liverpoolu, Nicolas Anelka z Boltonu do Chelsea, Mesut Ozil z Schalke Gelsenkirchen do Werderu, Alexandre Pato z Internacionalu do Milanu, Adriano z Interu do Sao Paulo (wypożyczenie), Maniche z Atletico Madryt do Interu (wypożyczenie), Mohamed Sissoko z Liverpoolu do Juventusu

Ten zestaw graczy wygląda naprawdę ciekawie. Choć już nieco mniej, gdy się mu przyjrzeć nieco dokładniej. Baros i Defoe to tylko wypożyczenia, Woodgate to wbrew nazwisku człowiek o kończynach ze szkła. Poza tym spójrzmy na to tak, jak gdyby był faktycznie rok 2008. Lassana Diarra w Arsenalu nie dał rady pokazać się jeszcze z tej strony, czy też może stron, z jakich znamy go teraz, a jak będą sobie w Premier League radzić Skrtel i Ivanović nikt wtedy przewidzieć nie mógł. Byli po prostu nazwiskami jakich wiele. Tak samo jak przyjeżdżający do Włoch młodziutki Pato czy Ozil, wtedy jeszcze nie do końca rozwinięty piłkarsko. W zasadzie jedynymi wielkimi transferami były wtedy przejście Sissoko do Juventusu (nie podbije Turynu) oraz Anelki do Chelsea. W tym drugim przypadku nie zakładano automatycznego transferowego hitu. Francuz był niesforny, The Blues mieli być jego ósmym klubie, a na talencie napastnika sparzyli się już wcześniej między innymi Liverpool i Real Madryt.

Jak zatem widać wszystko ładnie i pięknie, pieniądz krąży z rąk do rąk, a jeszcze inne ręce zacierają piłkarscy agenci zadowoleni ze swoich prowizji, ale nie ma się co oszukiwać. Zimowe okno, przed którym emocje rosną w oczekiwaniu na spektakularne transfery jest (niemal) zawsze rozczarowaniem. A barwy klubowe w trakcie sezonu zmieniają w 99% przypadków dobrze rokujący młodzi zawodnicy z piłkarskiej Europy B lub Ameryki Południowej B. Albo gracze niechciani w swoich dotychczasowych zespołach, którzy wydają się nagle potrzebni komuś zupełnie innemu.

Łukasz Miszewski DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.