Pomniki a sprawa sportowa

Sprawa z szalikiem na pomniku Chrystusa w Świebodzinie jest dość oryginalna, ale to nie pierwszy raz, kiedy sport i monumenty idą ze sobą w parze. Kilka takich właśnie historii znajdziecie w tym zestawieniu.

Pomniki żywych sportowców

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

Zazwyczaj, żeby doczekać się pomnika trzeba zrobić dwie rzeczy - zdobyć sławę i umrzeć. W dowolnej kolejności. Są jednak wyjątki od tej reguły, gdyż fazę umierania mogą zazwyczaj pomijać dyktatorzy i sportowcy. Tym drugim przeważnie wystarczy zakończenie kariery, dzięki czemu mogą potem cali i zdrowi oglądać swoje podobizny z brązu. Takich doczekało się całkiem sporo sportowców - przed halą Utah Jazz czekają na fanów John Stockton i Karl Malone, stadionu St. Louis Cardinals pilnuje ''nieznany'' Stan Musial , w Edmonton dumnie wznosi Puchar Stanleya Wayne Gretzky i tak dalej i tak dalej. Swoje pomniki za życia miewają też trenerzy - w 2006 roku przed stadionem Ipswich Town stanął naturalnej wielkości sir Bobby Robson, który poprowadził The Tractor Boys do zdobycia Pucharów Anglii i UEFA.

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

Pomnik Michaela Jordana

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

Jego Powietrzna Wysokość nie wszedł w skład poprzedniego punktu, ale zasłużył na własny dzięki temu, że dorobił się pomnika nie tylko za życia doczesnego, ale także sportowego. Udało mu się to, gdyż właściciel Chicago Bulls, Jerry Reinsdorf, postanowił uhonorować swą gwiazdę po tym, jak Jordan po raz pierwszy postanowił rozstać się z koszykówką. Dzięki temu pomnik zwący się oficjalnie The Spirit stanął przed United Center już w 1994 roku. Co ciekawe, do 1994 roku Bulls grali w Chicago Stadium, więc M.J. w hali, przed którą go upamiętniono, nigdy nie grał. To znaczy nigdy do czasu, aż postanowił wrócić do NBA i poprowadził Bulls do trzech kolejnych mistrzostw. Tym samym przeszedł do historii mogąc biegać po boisku, przed którym dumnie wznosiło się jego blisko 4-metrowe alter ego.

Nieco podobnie ma się sprawa z Thierry'm Henry. Francuz został najlepszym strzelcem w dziejach Arsenalu, po czym trafił do Barcelony, a stamtąd do Stanów, gdzie gra się w jakiegoś soccera, który dla europejskich gwiazd jest stanem przedemerytalnym. The Gunners uhonorowali swoją legendę stawiając jej na The Emirates pomnik

Sport i pomnikiSport i pomniki fot. Internet

Niedługo po jego odsłonięciu 34-letni Henry dzięki wypożyczeniu wrócił do Arsenalu.

Pomnik sędziego

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

To że sportowcom buduje się pomniki, to nie nowość, ale swoje monumenty mają też sędziowie. No przynajmniej jeden - Tofik Bahramov, czyli liniowy, który w finale mundialu w 1966 roku zadecydował o uznaniu ''bramki niewidki'' , czym pomógł Anglikom zdobyć jedyne w historii mistrzostwo świata. Jako najbardziej znany przedstawiciel azerskiej myśli piłkarskiej został uhonorowany tym, że kiedy w 1993 roku uznano, że Lenin nie jest już dobrym patronem stadionu narodowego w Baku, a nazwa Stadion Znany Wcześniej Jako Stadion Imienia Lenina Znany Jeszcze Wcześniej Jako Stadion Imienia Stalina brzmi dość głupio, przemianowano go na Stadion im. Tofika Bahramowa, a do kompletu dorzucono także ustawiony przed areną pomnik.

Pomnikowe przebieranki

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

Za oceanem pomniki przebiera się w koszulki lokalnego zespołu, jeśli ten zdobył mistrzostwo albo gra w finale. Zazwyczaj dotyczy to monumentów przed halą i to niezależnie od tego czy bohater statuy ma coś z daną dyscypliną wspólnego. Dzięki czemu można było zobaczyć między innymi Magica Johnsona w trykocie Kings w Los Angeles

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

a w Chicago Jordana noszącego bluzę Blackhawks, hokejowy kask i łyżwy.

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

W tym ostatnim przypadku nie obyło się bez małego zgrzytu, gdyż logo Reeboka trzeba było zakleić naklejką ze znaczkiem Nike'a, co jest kolejnym dowodem, że współczesnym sportem wcale nie rządzą korporacje. Podobna tradycja istnieją w innych miastach, jak choćby Detroit, gdzie będący symbolem miasta posąg The Spirit of Detroit przywdziewa koszulkę lokalnych finalistów. Widziano go więc już jako kibica Pistons

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

Tigers

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

i Red Wings

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

W 2008 trafił jednak do renowacji i jego rolę przejął olbrzymi tygrys spod stadionu Detroit Tigers.

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

Z kolei w czasie Mistrzostwa Świata w RPA pomnik Nelsona Mandeli przystrojono w barwy Bafana Bafana

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

Pomnikowe.przebieranki.pl

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

Polacy nie gęsi i swoje pomnikowe przebieranki mają. Z okazji Euro 2008 przeprowadzono akcję pod hasłem ''Nawet pomniki kibicują naszym''. W jej ramach monumenty w wielu polskich miastach odziano w reprezentacyjne trykoty. Mieli je między innymi Adam Mickiewicz, Mikołaj Kopernik

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

i Edward Jancarz - pierwszy żużlowiec na świecie, któremu postawiono pomnik.

Pomniki w szalach

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

Znacznie łatwiejsze od szycia koszulek dla pomników, jest odziewanie ich w szale. Skorzystali z tego na przykład kibice Evertonu, którzy przed finałem Pucharu Anglii odziali w klubowe szaliki pomniki w Liverpoolu (zdjęcia powyżej). Niestety posągi nie pomogły i po Puchar sięgnęła Chelsea. Do sprezentowania monumentowi szala wystarczą też dużo bardziej błahe powody, jakim była choćby wizyta Manchesteru United na Harvardzie, której założyciel słynnej uczelni zawdzięcza otrzymanie połączonych barw Czerwonych Diabłów i New England Revolution.

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

Rocky

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

Sportowcy są na tyle wyjątkowymi postaciami, że aby mieć swoje pomniki nie tylko nie muszą umierać, lecz nie muszą nawet istnieć. Przykładem jest Rocky Balboa, którego mierzący 3 metry posąg powstał dla potrzeb trzeciej części przygód boksera, który uważał, że garda jest dla frajerów. Po nakręceniu filmu pomnik został i nie bardzo wiedziano, co z nim zrobić, krążył więc między halą Spectrum, a Muzeum Sztuki, po którego schodach zwykł wbiegać Rocky. O pomniku stało się głośno, gdy w czasie playoffs NHL w 2008 roku Philadelphia Flyers rywalizowali z Montreal Canadiens, a fanom tych drugich udało się przebrać posąg pięściarza w bluzę Habs

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

Na lodzie górą byli jednak Flyers, którzy w finale konferencji spotkali się z lokalnym rywalem - Pittsburgh Penguins. Pojawiły się plotki, że kibice Pingwinów chcą powtórzyć wyczyn Kanadyjczyków i niektórzy nawet twierdzili, że zdołali przebrać Rocky'ego w koszulkę Sidney'a Crosby'ego, ale nie ma na to żadnych dowodów. Poruszona tym jedna z filadelfijskich rozgłośni apelowała o zaciągnięcie wart przy pomniku, aby nie dopuścić do jego kolejnego ''zbezczeszczenia''. Filadelfijczycy nie pozostali dłużni i nawoływali fanów Flyers, których wywiało do Pittsburgha, by przebierali lokalne pomniki w koszulki swojej drużyny. Ich prośby nie odniosły chyba specjalnego skutku, gdyż w pomnikowej wojnie nie było więcej ofiar.

Klątwa Billy'ego Penna

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

Kibice i sportowcy to jedne z najbardziej zabobonnych grup, jakie można znaleźć w obecnym społeczeństwie. Wiara w szczęśliwe koszulki albo szaliki czy ceremoniały mające dać drużynie zwycięstwo są u nich rzeczą normalną. Podobnie jak zrzucanie niepowodzeń na klątwy. Jedna z nich sabotowała podobno występy zespołów z Filadelfii.

Przez lata wszystko wyglądało jednak niczym Salma Hayek w bikini. Znaczy świetnie - Phillies w 1980 roku królowali w MLB, Eagles zagrali wówczas w Super Bowl (przegrali z Oakland Raiders), Flyers zdobywali Puchar Stanleya w 1974 i 1975 roku, a w 1980 i '85 roku dochodzili do finałów, a 76ers w 1983 podbili NBA. Wszystko to, gdy nad miastem górował William Penn - założyciel Filadelfii i stanu Pensylwania, którego pomnik na ratuszu był najwyższym punktem miasta.

Przez lata panowała niepisana umowa, że nie wolno wznosić budynków, które wystawałyby ponad czubek kapelusza posągu, ale w 1987 roku została ona złamana. I wraz z nią złamała się dobra passa ekip z Filadelfii. Zaledwie dwa miesiące po otwarciu wieżowca Flyers przegrali finały NHL z Edmonton Oilers. Na kolejną szansę na mistrzostwo czekali aż 10 lat, a gdy ją dostali w 1997, nie potrafili nawet nawiązać walki z Detroit Red Wings. Pozostałe trzy zespoły nie miały się lepiej - każdy doszedł raz do finału swojej ligi i każdy go przegrał. Nikt nie miał wątpliwości, że to William Penn mści się za to, że nie jest już najwyższy w mieście. Dlatego, kiedy w 2007 roku powstał Comcast Center, nowy najpotężniejszy drapacz chmur w Filadelfii, robotnicy przymocowali na jego szczycie niewielką figurkę Penna, która miała zdjąć klątwę. I podziałało, dzięki czemu w 2008 świętowano wywalczone przez Philadelphia Phillies mistrzostwo MLB, co uczczono zamieniając kapelusz Penna na taką czapeczkę

Pomniki a sprawa sportowaPomniki a sprawa sportowa fot. Internet

Andrzej Bazylczuk

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Agora SA