Trzydzieści lat temu rządząca Argentyną junta wojskowa postanowiła odebrać Brytyjczykom leżące na południowym Atlantyku, w odległości niecałych 500 kilometrów od wybrzeża argentyńskiego Falklandy, archipelag wysp przynależących do Królewstwa niemal od 250 lat, niemal bez przerwy (przez chwilę były też w posiadaniu Francuzów i Hiszpanów). Zakusy rządu z Buenos Aires zostały w marcu 1982 roku bardzo szybko i krwawo stłumione przez Królewską Marynarkę Wojenną. Punktem kulminacyjnym wojny o Falklandy było zatopienie przez Anglików argentyńskiego krążownika General Belgrano, na którego pokładzie zginęły 323 osoby. Ostatecznie Falklandy zostały przy Koronie Brytyjskiej, junta upadła, a argentyńskie rany długo goiły się po tej lekkomyślnej akcji militarnej swoich rządzących.
Od dziś to niezwykle bolesne i dzielące oba narody wydarzenie będzie nazwą dla ligi piłkarskiej. Z pewnością nie należy tego faktu traktować w kategoriach pojednawczego wyciągnięcia ręki. Z pewnością nie należy tego faktu traktować jako jednoznacznego hołdu złożonego ofiarom krążownika. Nawet Polacy, dla których historia jest ważnym elementem teraźniejszości, nie nazwaliby Ekstraklasy ORP Orzeł. Polityka i sport w jednym zestawie są po prostu niestrawne i mogą powodować biegunkę, a w Ameryce Południowej nawet wojnę . Nie warto.
Jeśli Argentyńczycy chcieli zdenerwować Brytyjczyków, powinni byli nazwać ligę Carlos Tevez , albo Ręka Boga . Albo, jeśli bardzo im zależało na wieloczłonowej nazwie - Czerwona kartka Davida Beckhama w meczu z Argentyną na mundialu we Francji.
Spiro