Rio Ferdinand nie może spokojnie dojść do szkoły. Zaczepiają

Nie jesteśmy w stanie powiedzieć, która rola jest mniej wdzięczna - bycie uczniem czy bycie znanym piłkarzem. Uczniami byliśmy dawno temu, znanymi piłkarzami nie byliśmy od czasu Ostatniego meczu na Stadionie X-lecia. Możemy jednak wyobrazić sobie, że naprawdę niewdzięczną rolą jest bycie znanym piłkarzem chodzącym do szkoły. Historia Rio Ferdinanda potwierdza te przypuszczenia.

Rio Ferdinand łączy obowiązki podopiecznego sir Alexa Fergusona z opiekowaniem się trójką swoich małych pociech, które czasem odwozi/odprowadza do szkoły. Nie jest to czynność, która pozwala mu oderwać się od trosk związanych z niepowodzeniami na szczeblu derbowym i ligomistrzowym. Wręcz przeciwnie.

Musicie zrozumieć, że oprócz piłki mamy normalne życie. To nic przyjemnego, kiedy podczas drogi do szkoły małe dzieci śmieją się z ciebie, bo przegrałeś mecz albo pożegnałeś się z rozgrywkami.

Mamy nadzieję, że przynajmniej nie ciągają za włosy i nie przyklejają do pleców kartek "kopnij mnie". Byłoby to nie do zniesienia i trzeba byłoby odpowiedzieć pięknym za nadobne podkładając pod siedzenie pineskę.

Dzieci potrafią być bardzo okrutne. Dla nich nie ma znaczenia, że jesteś znanym piłkarzem. To nawet pogarsza sprawę. A we mnie nadal jest trochę małego chłopca, który chce dumnie iść do szkoły, bo wygrał mecz. Kiedy to uczucie odejdzie będzie to znak, że trzeba kończyć karierę.

Jeśli koledzy Rio z Manchesteru United są podobnego zdania, właśnie do nas dotarło, jak niewdzięczną rolą jest bycie Ojcem Wirgiljuszem sir Alexem Fergusonem.

Spiro

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Agora SA