Dobry pomysł, zły pomysł: Już nigdy nie będzie takiej wiosny

Tytuł, mam nadzieję, przewrotny, bo oddający stan mojego ducha sprzed roku. Teraz szczerze wierzę, że polskie drużyny stać na powtórzenie takiego wyczynu. Gdyby tylko Wisła i Legia zrobiły naprawdę wszystko, co mogły, żeby awansować, a nie rzucały sobie same kłody pod nogi...

Dobry pomysł: Żałować. I Wisłę i Legię stał było na to, żeby awansować. I to nie w jakimś długim ciągu hipotez ''co by było, gdyby'', zaczynającym się od słów ''gdyby właściciele myśleli o pucharach poważnie i swoje kluby wzmacniali zamiast osłabiać'', tylko na podstawie tego, co działo się w meczach. Wystarczyłoby niewiele. Wystarczyłoby, żeby Andraż Kirm lub Dudu Biton w idealnej sytuacji trafiali w bramkę, a nie kiksowali. Wystarczyłoby, żeby Danijel Ljuboja trafiał stuprocentowe sytuacje. Wystarczyłoby, żeby Legia nie traciła głupich bramek. I Standard i Sporting (Standard trochę bardziej) okazały się zespołami całkowicie do ogrania i to pomimo wszystkich niedociągnięć Wisły i Legii.

Zły pomysł: Nie trafiać w bramkę. Niestety, żeby Wisła i Legia mogły awansować, musiały w czwartek wygrać, ewentualnie zremisować Wisła co najmniej 2:2, Legia co najmniej 3:3. Krótko mówiąc, musiały strzelać bramki. I jakkolwiek nabijaliśmy się kilka lat temu z Henryka Apostela z miną znawcy mówiącego, że jak nie ma strzałów, to nie ma bramek, to dziś nie potrafimy się nie zadumać nad głęboką mądrością nestora Polskiej Myśli Szkoleniowej (TM). Bo polskie drużyny same nie dały sobie wielkich szans na zwycięstwo: Wisła w bramkę Standardu nie trafiła w czwartek ani razu. Legia pierwszy raz trafiła w 58. minucie, drugi i ostatni w 90. kiedy już przegrywała 0:1.

Dobry pomysł: Wzmacniać się. Nie chciałbym sprowadzać wszystkiego do prostej funkcji transferów, ale ciężko chociaż przez chwilę nie zastanowić się, co by się stało, gdyby Nacho Novo i Ismael Blanco zostali przez Legię sprowadzeni miesiąc temu, a nie dopiero teraz? Na pewno stałoby się jedno - Maciej Skorża nie musiałby sięgać w rozpaczy po Michala Hubnika, który ledwo wrócił po kontuzji. Być może Danijel Ljuboja nie musiałby w czwartek jednocześnie próbować rozgrywać, podawać i potem jeszcze z własnych podań strzelać. Nie wiem, czy dwóch dodatkowych zawodników wystarczyłoby do awansu, ale przynajmniej Legia mogłaby powiedzieć, że zrobiła wszystko, żeby awansować. Teraz z pewnością nie może.

Zły pomysł: Osłabiać się. A jeśli nawet przyjąć, że Legii nie stać było na zatrudnienie jakiegokolwiek nowego piłkarza, to może chociaż mogłaby nie pozbawiać się przed kluczowymi meczami kluczowych zawodników? Nie twierdzę, że obecność Ariela Borysiuka wystarczyłaby, żeby Legia pokonała Sporting. Twierdzę natomiast, że z Borysiukiem w miejscu Rzeźniczaka w Lizbonie Legia byłaby dużo mniej bezradna. Że Maciej Rybus być może walczyłby w Lizbonie z nieco większą skutecznością, gdyby nie myślał już o grze w zupełnie innym zespole. Nie dowiemy się, bo szefowie Legii, choć opowiadali o wielkich celach stawianych przed grającym na trzech frontach zespołem, tej zimy głównie rzucali swojemu klubowi kłody pod nogi.

Dobry pomysł: Nie osłabiać się. Całkiem nie potrafię od gdybania uciec, a po dwumeczu Wisły co najmniej jedno ''gdyby'' strasznie się ciśnie. A brzmi ono tak: co by było, gdyby Wisła w którymkolwiek meczu ze Standardem dograła mecz w pełnym składzie? O ile czerwoną kartkę dla Czekaja w pierwszym meczu można jeszcze od biedy wytłumaczyć młodością, płochością i brakiem doświadczenia, o tyle czerwona kartka Gervasio Nuneza w Liege była już tylko popisem bezmyślności. Nunez zarobił drugą żółtą kartkę po faulu bezsensownym, nie broniącym niczego przed niczym, w kompletnie niegroźnej sytuacji. I choć przez sekundę korciło mnie, żeby jednak zaliczyć to Wiśle na plus, bo faktycznie po zejściu Nuneza przyspieszyła, zaatakowała groźniej i odzyskała inicjatywę, to ostatecznie ciężko nie zastanawiać się, czy sił, które trzeba było przeznaczyć na łatanie dziury po Nunezie nie zabrakło w końcówce na przeprowadzenie jeszcze jednej akcji.

Zły pomysł: Nie dojść do ściany. Po obu czwartkowych meczach prześladuje mnie jedna myśl - czy Legia i Wisła zrobiły wszystko, co mogły, żeby awansować. I w obu przypadkach obawiam się, że odpowiedź brzmi ''nie''. W Legii sprawa jest prosta - szefowie klubu prowadzili politykę kuriozalną stawiając przed drużyną cele najwyższe z możliwych, a jednocześnie systematycznie ją osłabiając. W przypadku Wisły jednak sprawa tak oczywista nie jest - owszem, zimą Wisła nikogo nie sprowadziła, ale czy naprawdę była taka potrzeba? Kazimierz Moskal wprowadzał w czwartek na boisko Andraża Kirma, Davida Bitona i Tomasa Jirsaka, a przecież teoretycznie mógł mieć jeszcze do dyspozycji Patryka Małeckiego.

Czego więc zabrakło? Na pewno nie szczęścia, którego w ogóle miała w tej edycji pucharów mnóstwo. Umiejętności? Z przebiegu dwumeczu wychodzi, że nawet tego chyba nie - bo Wisłę w obu meczach stać było na zwycięstwo. Doświadczenia? Instynktu zabójcy, który pozwala wyczuć słabość przeciwnika i ją wykorzystać? Cokolwiek to było - Wisła musi ten brak znaleźć i wyeliminować. Bo na to, że po raz kolejny będzie miała tyle szczęścia liczyć nie może.

Dobry pomysł: Nie osiąść na laurach. Co dalej? - oto pytanie, które powinni sobie teraz stawiać szefowie Wisły i Legii. Oba kluby mają za sobą naprawdę dobry sezon w pucharach, ale powinny natychmiast o tym zapomnieć i zacząć pracę nad tym, żeby nie był on przyjemną aberracją a codziennością. Mecze, które rozegrały, zebrane doświadczenia, są kapitałem, który można wykorzystać do budowania mocniejszej drużyny, ale który też bardzo łatwo można roztrwonić.

Zły pomysł: Nie cieszyć się. Mimo wszystko, to był piękny czas. Niesamowita Legia w Moskwie, trzy minuty Wisły z APOEL-em. Awans Legii na dwie kolejki przed końcem w fazy grupowej, walka do końca i niesamowite szczęście Wisły. Kiedy rok temu Lech przetrwał w pucharach do wiosny wydawało się, że na powtórkę trzeba będzie czekać latami. Teraz już wiadomo, że nasze kluby stać na powtórkę z rozrywki, dlatego już teraz mam ochotę powiedzieć ''do zobaczenia za rok''.

Piotr Mikołajczyk

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Agora SA