Radwańska wygrała przez pół roku więcej, niż przez całą karierę. Co z tego wynika? Co z tego wyniknie?

Nawet najwięksi dyletanci zauważyli, że w ostatnich miesiącach imię i nazwisko Radwańskiej jest wymieniane jakby trochę częściej, jakby trochę rzadziej w kontekście frajerskich porażek wieńczących wysokie prowadzenie w meczu. W rzeczywistości Agnieszka od sierpnia wygrała więcej, niż przez poprzednie 6 lat zawodowej kariery. Nie da się tego nie zauważyć, nie da się tego nie docenić, nie da się nie pofantazjować o tym, gdzie to wszystko zmierza.

Sobotnie zwycięstwo Radwańskiej nad Julią Goerges w finale tenisowego turnieju w Dubaju było jej czwartym tryumfem od sierpnia zeszłego roku i ósmym tryumfem od początku kariery, przy czym te cztery ostatnie zwycięstwa nasza rodaczka odniosła w turniejach bardzo prestiżowych, z dużą pulą nagród pieniężnych, z dużą pulą punktów do rankingu WTA. W efekcie mamy Polkę na piątym miejscu w tej drabince - tak wysoko nie było tam jeszcze nikogo z naszych.

Poczucie, że mamy do czynienia z czymś wyjątkowym, że mamy do czynienia ze zrywem Radwańskiej na czoło (coś jak w biegach narciarskich, kiedy atak jest natychmiastowy po oderwaniu od grupy) wzmaga jeszcze fakt, że Polka wygrywa w tym roku ze wszystkimi poza Wiktorią Azarenką. Dalecy jesteśmy od stwierdzenia, że Agnieszka już jest drugą rakietą świata. Jesteśmy bliżsi stwierdzenia, że Agnieszka może zostać jedynką już całkiem niedługo. Dlaczego? Kolejno...

- Bo Caroline Wozniacki, jeszcze niedawno numer 1 na świecie, jest w odwrocie - nie wygrała turnieju od pół roku, dokuczają jej kontuzje i brakuje stabilności psychicznej. W tej chwili polska Dunka jest na 4. miejscu i jest kolejną zawodniczką, którą Agnieszka musi "połknąć" krocząc w stronę pierwszego miejsca. Radwańskiej wystarczy do tego regularność, z jaką przez ostatnie miesiące dociera do późnych rund kolejnych turniejów.

- Bo Petra Kvitova i Maria Szarapowa są zawodniczkami mniej stabilnymi, niż Radwańska. W bezpośrednich starciach, w dobrej formie zwykle nie dają szans naszej tenisistce. Agnieszka musi liczyć na ich błędy, na gorsze dni na korcie, a takie zdarzają się zarówno Czeszce, jak i Rosjance. Niby obie są wyżej od Polki, ale przez ostatnie pół roku Kvitova wygrała tylko dwa turnieje, a Szarapowa jeden. Dlatego nawet, jeśli bezpośrednie pojedynki nadal będą na niekorzyść dla Agnieszki, ma ona szansę prześcignąć rywalki jeszcze w pierwszej połowie tego roku.

- Bo Wiktoria Azarenka mimo ostatnich, regularnych zwycięstw nad Polką, jest w zasięgu Radwańskiej (Agnieszka już z nią wygrywała), jak i jest w zasięgu swoich kontuzji - ciągle przytrafiających się Białorusince. Nie życzymy jej oczywiście urazów, ale one są szansą dla Radwańskiej, która w ostatnich miesiącach przegrywała jedynie z aktualnym numerem 1 w rankingu WTA, a aktualny numer 1 rankingu WTA wygrał przez ostatnie pół roku tyle samo turniejów, ile wygrała Radwańska.

Ludzie pytają dziś, patrząc na formę Agnieszki, kiedy Polka wreszcie awansuje do finału turnieju wielkoszlemowego, kiedy wreszcie go wygra. Sądzę, że są na to znacznie mniejsze szanse w najbliższym czasie, niż na numer 1 w rankingu. Agnieszka nie umie bowiem wygrywać bitew, bo jej atutem nie jest bezpośrednia wymiana ognia z największymi armatami kobiecego tenisa. Umie wygrywać natomiast wojnę, co powinno być dla nas miłą nagrodą pocieszenia.

Spiro

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.