Życie szefa klubu w Serbii nie jest usłane różami

Zwłaszcza, jeśli hoduje się je w ogródku. Jak potwierdza kilka niezależnych grup badawczych - róże z reguły przegrywają starcia z granatami ręcznymi. Wie też już o tym Dragan Stojković, były znakomity piłkarz oraz były prezydent Crvenej Zvezdy Belgrad.

''Piksi'' to legenda piłkarska tego klubu, która w 2005 została jego prezydentem. Początki na nowym stanowisku były wyborne. Belgradzki klub zdobył dwa dublety pod rząd, całkiem nieźle radził sobie w Europie, otrzymał także lukratywną umowę sponsorską od Toyoty. To, co jednak rozsierdziło fanów, to agresywna wyprzedaż najlepszych zawodników. Stojković pozbył się innego Stojkovicia - Vladimira, Nikoli Żigicia, Marko Pantelicia i kilku graczy o mniej uznanych nazwiskach, ale zdaniem kibiców Crvenej Zvezdy niezbędnych. Reakcja sympatyków zespołu była tak agresywna, że ''Piksi'' musiał w 2007 roku zrezygnować, a niewiele później wyjechać do Japonii, gdzie objął stanowisko trenera drużyny Nagoya Grampus Eight.

Stojković myślał, że po latach belgradzka nienawiść do jego osoby wygasła, zwłaszcza że w latach 1986-1990 strzelił dla tego klubu 54 bramki w 120 spotkaniach, dwukrotnie zostając wybrany najlepszym zawodnikiem wtedy jeszcze jugosłowiańskiej ligi. Niestety, zwłaszcza dla niego, wcale nie. Kiedy niedawno pojawił się w klubowej kawiarni, kibice wyrzucili go z niej przy użyciu siły, zakazując mu wstępu do niej. Na zawsze. I rozciągając przy okazji ten zakaz także na stadion Crvenej Zvezdy. Nie minęło dużo czasu, a grupa niezidentyfikowanych mężczyzn wrzuciła także granat ręczny do ogródka Stojkovicia. Na szczęście nikomu nic się nie stało, za wyjątkiem trawy, która zastąpiona została przez efektowny krater.

Także jeśli następnym razem dostaniecie maila, w którym ktoś będzie potrzebował waszej pomocy w wyciągnięciu oszczędności życia swojej rodziny z nigeryjskiego banku lub oferował wam posadę szefa serbskiego klubu... Po prostu wciśnijcie ''Usuń''. Nie warto.

ŁM

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Agora SA