Nowa jakość w wysłuchiwaniu rozżalonych kibiców - prezes klubu Premier League zamierza chodzić po pubach

Kibice Queens Park Rangers nie mają powodów do zadowolenia. Kiedy ich klub został kupiony przez Berniego Ecclestone`a i Flavio Briatore myśleli, że ich los wreszcie się odmieni, podobnie do losu fanów Manchesteru City. Tak samo myśleli też chwilę później, gdy QPR przejęte zostało przez jednego z najbogatszych ludzi na świecie Hindusa Lakshmiego Mittala, a potem, kiedy większość udziałów przeszła w ręce szefa Air Asia i teamu F1 Lotus Malezyjczyka Tony`ego Fernandesa. Tymczasem klub z zachodniego Londynu wciąż przędzie cienko, ale jest nadzieja na lepsze jutro. Sam prezes zamierza wysłuchać fanów.

QPR w 26 meczach zdobyło zaledwie 21 punktów i przed strefą spadkową broni się zaledwie nieco lepszym bilansem bramkowym od Blackburn Rovers. Prezes klubu Tony Fernandes nie zamierza jednak uciekać od marudzących nad kuflem piwa kibiców. A wręcz przeciwnie.

- Pojawię się na meczu z Evertonem. Przybędę na niego wcześnie i przejdę się po trybunach, zajrzę również do pubów. I wysłucham was. Nie zamierzam rezygnować i uciekać od problemów - powiedział Fernandes.

Intencje malezyjskiego biznesmena są zapewne słuszne, ale sam plan co najmniej dziwny. Ciężko tak zresztą nie uważać po obejrzeniu ''Football Factory'' dwadzieścia dwa razy (nie, nie ''Hooligans'', ''Hooligans'' to film nakręcony przez Amerykankę z 13-letnim hobbitem w roli głównej).

Jakoś ciężko wyobrazić sobie w podobnej scenerii wartego pół miliarda dolarów Malezyjczyka popijającego białe wino.

ŁM

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.