Dobry pomysł, zły pomysł: Ostatnie 99 dni

To był dziwny mecz. Ani szczególnie dobry, ani szczególnie zły. Taki na 0:0. Polacy mogli go wygrać, mogli go też przegrać. Koniec końców zremisowali, zostawiając po swoim ostatnim poważnym sprawdzianie przed ogłoszeniem szerokiej kadry na Euro więcej pytań niż odpowiedzi.

Dobry pomysł: Ignorować wyniki sparingów. Gdyby ktoś zapytał, czy wynik 0:0 z szóstą drużyną rankingu FIFA jest dobry czy zły musiałbym szczerze odpowiedzieć: nie mam pojęcia. Portugalczycy ewidentnie nie mieli ochoty w środę umierać za zwycięstwo. Gdyby ten mecz rozgrywany był na Euro z pewnością zagraliby inaczej - z większą koncentracją, z większym zaangażowaniem. Co to by oznaczało dla naszej kadry? Jak wypadłaby na tle takiego rywala? Nie wiem. I niestety, obawiam się, że Franciszek Smuda również nie.

Zły pomysł: Ignorować wyniki sparingów. Niestety, pewne tendencje w wynikach kadry są niezmienne. Na przykład taka, że nie udało się jej pokonać ani jednego z finalistów Euro 2012 - przegrywaliśmy z Danią, Hiszpanią, Francją i Włochami, remisowaliśmy z Ukrainą, Grecją, Niemcami i Portugalią. A mówimy tu o meczach, w którym Franciszkowi Smudzie zależało na zwycięstwie bardzo, a rywalom nader często nieszczególnie. Ponownie - co będzie, kiedy i oni staną do walki zmotywowani po gardłodziurki?

Dobry pomysł: Pomysł. Jednego Smudzie odmówić nie można - wie, jak jego reprezentacja ma grać. Czy jej to wychodzi - to inna historia, ale przynajmniej wiadomo, czego się po niej spodziewać. Wiadomo, jakim Polacy wyjdą ustawieniem, wiadomo, kto za co odpowiada, ba, wiadomo nawet jaki będzie skład o ile nie będzie kontuzji. Wiadomo też, jak będą wyglądały akcje Polaków. To sprawia, że coraz częściej piłkarze mogą skoncentrować się na tym, żeby jak najlepiej i jak najdokładniej zagrać, a nie muszą gorączkowo rozglądać się za partnerem, do którego ewentualnie można by podać. Dzięki temu akcje kadry przynajmniej bywają płynne, bywają złożone, ba, czasem bywają wręcz zaskakuje. I tak, dla rywali, nie dla siebie samych.

Zły pomysł: Nie ćwiczyć. Niestety, wiadomo też, że ze stałych fragmentów gry zagrożenie Polacy mogą stworzyć co najwyżej dla siebie. Przesada? Proszę bardzo - najgroźniejszą sytuację Portugalczycy mieli po naszym rzucie wolnym, rozegranym tak, że na samotnego Wojtka Szczęsnego mogli ruszyć całą gromadą. Niby żadne zaskoczenie, niby Franciszek Smuda zapowiadał, że stałe fragmenty gry będzie trenował później, ale może warto zapytać kiedy to ''później'' nastąpi? Biorąc pod uwagę, że teraz naprawdę dużo czasu minie, zanim kadra się znów spotka, może jednak warto byłoby nie odkładać tych ćwiczeń na ostatnią chwilę. Szczególnie, że ostatnie chwila naprawdę będzie tylko chwilą.

Dobry pomysł: Robert Lewandowski. Jeden z najbardziej widocznych w tym meczu polskich piłkarzy. I im bardziej zaglądało się w środę do kadry, tym bardziej Lewandowskiego w niej nie było. Nie było go, kiedy Jeleń marnował wymarzoną sytuację, nie było go, kiedy Peszko walił prosto w bramkarza, nie było go, kiedy Błaszczykowski orientował się, że nie bardzo ma z kim rozgrywać piłkę pod bramką Portugalczyków. Jeśli czegoś możemy być po tym meczu pewni to tego - bez Roberta Lewandowskiego nasza kadra nie ma ataku, kropka.

Zły pomysł: Brak Roberta Lewandowskiego. A żeby sobie to utrwalić powtórzmy - bez Roberta Lewandowskiego nasza kadra nie ma ataku, kropka. Ireneusz Jeleń już pokazał, że jego forma nie pozwala liczyć na nic, nawet na to, że wykorzysta sytuację sam na sam i to z gatunku takich, które kiedyś wykorzystywał z zamkniętymi oczami, w butach narciarskich i z kebabem w ręku. Paweł Brożek zmieniając jedną ławkę na drugą sprawił, że Smuda woli przeprogramowywać skrzydłowego Grosickiego, niż dać szansę napastnikowi Celticu. Dalej... Dalej naprawdę nie ma już niczego. Z pięciu najskuteczniejszych napastników naszej ligi Polakiem jest tylko jeden. Na kadrę przyjeżdża jako asystent trenera. Krótko mówiąc, jeśli mieliśmy jakiekolwiek wątpliwości, to po tym meczu naprawdę trzeba o nich zapomnieć.

Dobry pomysł: Wojciech Szczęsny. Tak, to też już wiedzieliśmy, ale w takiej wiedzy przyjemnie się utwierdzić - Wojciech Szczęsny jest bramkarzem na miarę naszych możliwości. Kilka razy ratował nas przed stratą bramki, nie popełnił w zasadzie żadnego błędu, radził sobie nawet w sytuacji, kiedy na niego samego szarżowała cała gromada rywali. Wygląda na to, że chrzest ognia, jaki przechodzi w tym sezonie przy obrońcach Arsenalu wychodzi mu tylko na zdrowie.

Zły pomysł: Brak Wojciecha Szczęsnego. I chwała Bogu, że na zdrowie - miejmy nadzieję, że Szczęsny w tym zdrowiu pozostanie, bo jak się zastanowić, dla niego również nie ma alternatywy. Franciszek Smuda uparł się, że Artura Boruca w kadrze nie ma i nie będzie, co oznacza, że gdyby Szczęsnemu coś się stało, trzeba by wybierać spomiędzy rezerwowego Arsenalu (który w meczach o stawkę gra rzadko, a jak gra, zdarzają mu się błędy), rezerwowego PSV Eindhoven i byłego rezerwowego Genk, który wrócił do Jagiellonii Białystok odbudować karierę.

Dobry pomysł: Nie bać się. Jeśli założyć, że środowy mecz był w jakikolwiek sposób miarodajny, to możemy powiedzieć, że kompromitacja na Euro raczej nam nie grozi. Może niekoniecznie od razu awans z grupy, ale powtórka z... Hm, w zasadzie z każdego wielkiego turnieju, jaki nasza kadra rozgrywała w ostatnich latach nam nie grozi. Zespół jest poukładany, jest w nim czterech zawodników na poziomie europejskim, którzy, jeśli tylko dostaną wsparcie kolegów - dają nadzieję na przyzwoity występ. Mało? I tak więcej, niż spodziewalibyśmy się jeszcze całkiem niedawno.

Zły pomysł: Nie bać się. Widzicie, co zrobiłem? Tak, tak, chodzi mi o fragment ''jeśli założyć, że środowy mecz był w jakikolwiek sposób miarodajny''... Sęk w tym, że środowy mecz z całą pewnością miarodajny nie był, w zasadzie jedyne, czego można być po nim pewnym to to, że obraz, który zobaczyliśmy jest zafałszowany. Ale w jakim stopniu? Któż to może wiedzieć. Jak zagraliby Portugalczycy, gdyby grali pod presją? Jak zagraliby nasi piłkarze, gdyby nacierali na nich postawieni pod ścianą Portugalczycy? Zresztą, jak zagraliby nasi piłkarze, gdyby sami znaleźli się pod presją nałożoną nie przez rywala, a przez rangę spotkania, dodatkowo pomnożoną jeszcze przez oczekiwania kibiców? Nie wiadomo. Środowy mecz po raz kolejny uświadomił nam, że przed Euro wiemy, że nic nie wiemy. I niestety, dowiemy się dopiero za 99 dni.

Piotr Mikołajczyk

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.