Sensacja sezonu
AP/Petros Karadjias
APOEL Nikozja awansował do ćwierćfinału Ligi Mistrzów - jeszcze we wrześniu wszyscy zgodzilibyśmy się, że to znakomite pierwsze zdanie dla powieści science-fiction, ale nie do tekstu w serwisie sportowym. Nawet innym. Tymczasem Cypryjczycy, którzy byli trzy minuty od tego, żeby odpaść w fazie wstępnej z Wisłą Kraków fazę grupową również przeszli ponosząc zaledwie jedną porażkę - w ostatniej kolejce, kiedy awans mieli już zapewniony. Sprawianie sensacji najwyraźniej im się spodobało, bo choć tym razem przegrali zanim jeszcze zapewnili sobie awans, to, no właśnie, zapewnili sobie awans. A my możemy co najwyżej wzdychać ciężko i rozmarzonym głosem pytać: ''ech, kiedy polska piłka będzie na poziomie piłki cypryjskiej''?
Trening czyni mistrza
Zanim zacznę kolejne zdanie napiszę wielkimi literami SPOILER ALERT, choć powinienem napisać ''jeśli nie czytałaś/czytałeś ''Paragrafu 22'' to natychmiast przerwij czytanie głupot w internecie i biegnij do księgarni/biblioteki''. Pamiętacie Orra, który regularnie był przez Niemców zestrzeliwany i okazało się, że działo się tak, ponieważ trenował bycie zestrzeliwanym i awaryjne lądowania? Dokładnie to mi się przypomina, kiedy myślę o tegorocznej ligomistrzowej kampanii APOEL-u.
W fazie grupowej APOEL był mistrzem odwijania się i dowożenia zwycięskich remisów. W pierwszej kolejce traci bramkę, ale natychmiast się odwija i strzela dwie. W drugiej ładnie się broni, strzela bramkę, wprawdzie zaraz też traci, ale remis dowozi do końca. W kolejnej szybko traci bramkę, ale równie szybko wyrównuje i remis dowozi do końca. W czwartej kolejce APOEL prowadził przez pół meczu, na minutę przed końcem stracił bramkę z karnego, ale i tak potrafił wygrać. W piątej kolejce APOEL potrzebował remisu do awansu i wywalczył awans.
W fazie pucharowej wszystkie te doświadczenia okazały się bezcenne. Umiejętność bronienia się przydała się w Lyonie, gdzie mimo przewagi gospodarzy APOEL stracił tylko jedną bramkę. Umiejętność odwijania się - w rewanżu. Umiejętność bronienia zwycięskich remisów podczas oczekiwania na karne mimo ataków Lyonu i czerwonej kartki dla Manduki. Jestem przekonany, że strzelanie karnych piłkarze APOEL-u też już sobie wcześniej gdzieś przećwiczyli.
Masakra kolejki
REUTERS/ALBERT GEA
Ktoś może powiedzieć, że to jeszcze za wcześnie, że przecież jeszcze rewanże za tydzień i tak dalej. Ja powiem tylko ''biedny Bayer''. Barcelona wygrzmociła go bez litości i naprawdę oglądając drugą połowę człowiek żałował, że w piłce nożnej sędzia nie może odgwizdać technicznego nokautu. W zasadzie trudno nawet powiedzieć, że coś w grze Bayeru było źle. To tak, jakby analizować błędy asfaltu, po którym właśnie jedzie walec.
Rekord kolejki
Tak samo, jak korci, żeby powiedzieć ''biedni Dado Prso i Simone Inzaghi''. Marco van Basten, Ruud van Nistelrooy i Andrij Szewczenko bez współrekordu bramek w jednym meczu Ligi Mistrzów jakoś sobie poradzą, Bafetimbi Gomis może się przynajmniej łudzić, że dokona jeszcze czegoś bardziej znaczącego, ale Prso i Inzaghi już nie, a słynęli głównie z niego (Simone jeszcze z bycia słabszym w piłkę bratem Filippo). A już komu jak komu, ale Leo Messiemu naprawdę nie był ten rekord niezbędny do życia, bo i bez niego jest otaczany atencją, kultem oraz rozważaniami, czy już jest jak Maradona czy dopiero za chwilę będzie.
Metamorfoza kolejki
Po pierwszym meczu wydawało się, że rewanż najlepiej w ogóle sobie darować. Szkoda marnować siły piłkarzy Milanu na dogrywanie dwumeczu, którego nie mogą przegrać, szkoda marnować czasu widzów na oglądanie już rozstrzygniętej rywalizacji, szkoda w końcu Arsenalu. Tak po ludzku. Tymczasem w miejsce bezradnych Kanonierów z pierwszego meczu zobaczyliśmy w niedzielę drużynę walczącą jak... Jak nie Arsenal. Albo właśnie jak on. Bezbłędną pod własną bramką, w ataku finezyjną jak stary dobry Arsenal. Akcje van Persie'ego z Rosickym przypomniały czasy, kiedy dzieci Arsene'a Wengera potrafiły pokonać w 1/8 finału Ligi Mistrzów, hm, faworyzowany Milan.
Do tego Arsenal, kompletnie bezradny w pierwszym meczu, rzucił się na Milan jak rozwścieczony brytan - już po 7 minutach strzelił pierwszą bramkę, po kolejnych dwudziestu - drugą, a tuż przed przerwą strzelił na 3:0 organizując Milanowi 45 minut palpitacji, a nam 45 minut nieoczekiwanych emocji. Co było miłe biorąc pod uwagę, że naprawdę niewiele się po tym meczu spodziewałem.
Zmarnowana szansa kolejki
Mimo wszystko, jest jakaś fundamentalna prawda o Arsenalu w tym, że miał Milan na widelcu, miał 45 minut na strzelenie bramki dającej mu dogrywkę (i drugiej dającej awans) i nie strzelił. Nawet w sytuacji, w której van Persie znalazł się z piłką pięć metrów od bramki bronionej przez leżącego już Abiattiego trafił bramkarza Milanu w rękę.
Podobnie jak jest jakaś fundamentalna prawda o Arsenalu w tym, że po odpadnięciu z Ligi Mistrzów Arsene Wenger jest ze swoich piłkarzy dumny. Skoro coś takiego zachęca go do publicznych pochwał - nic dziwnego, że Arsenal po raz siódmy z rzędu zakończy sezon bez trofeum.
I jest też fundamentalna prawda o Arsenalu w tym, co mówił po meczu Wenger - że w drugiej połowie drużynie zabrakło sił, a na ławce nie było wartościowych zmienników. Szkoda, że menedżer Arsenalu nie pokusił się o rozwinięcie tej myśli i odpowiedź na pytanie czyja to wina. Bo ja miałbym pewną kandydaturę.
Upiór z przeszłości
AP/Kirsty Wigglesworth
A może to nie Arsenal się tak mocno zmienił? Bo faktem jest, że Arsenal zagrał bardzo dobrze, ale chyba nawet bardziej faktem jest, że Milan zagrał w pierwszej połowie koszmarnie. Na tyle koszmarnie, że natychmiast przypomniał się mecz sprzed ośmiu lat z Deportivo La Coruna, przegrany przez Milan 0:4 i wykopujący go z Ligi Mistrzów, choć w pierwszym meczu wygrał 4:1. Angielski przeciwnik z polskim bramkarzem w bramce zapewne przypominał też inną wyjątkowo nieprzyjemną dla Milanu noc, w której jednego meczu potrzebowali, żeby najpierw rozbić rywala 3:0, a potem w dziesięć minut stracić trzy bramki i przegrać w karnych. Tak, o tej nocy mówię.
Brak planu B (pół)kolejki
Zenit nie postawił Benfice żadnych warunków. Przez pół meczu bronił korzystnego wyniku, który tuż przed przerwą zmienił się w niekorzystny wynik. I co? I Zenit spędził drugą połowę broniąc niekorzystnego wyniku.
Bramka (pół)kolejki
Tak jak z nagrodą za elokwencję dla Mikołajka - postanowiłem w tej kolejce nagrodzić bardziej ilość, niż jakość.
Szczególnie, że jakości też by się w tych bramkach znalazło całkiem niemało.
Naiwne pytanie sezonu
Czy mam rozumieć, że gdyby nie trzy minuty, Wisła byłaby w ćwierćfinale Ligi Mistrzów?
Piotr Mikołajczyk