Kolejna szpila wbita w Fernando Torresa

Hiszpański napastnik Chelsea nie ma łatwego życia. Nikt nie docenił jego niezwykłego wyczynu, czyli tego, że wliczając w to mecze kadry, nie był on w stanie trafić do siatki rywali w przeciągu spędzonej na murawie doby. Tak, 24 godzin. A wręcz przeciwnie - szyderstwa pod jego adresem nie ustają i nigdy nie wiadomo, skąd nadejdą. Tym razem kolejną do nich okazją był bal charytatywny organizowany przez Didiera Drogbę.

Drogba zbierał pieniądze na budowę kliniki w stolicy Wybrzeża Kości Słoniowej, Jamusukro, licytując rzeczy czy udział w wydarzeniach niedostępnych na co dzień dla zwykłego śmiertelnika. Łącznie udało mu się w ten sposób przekazać na szczytny cel 390 tysięcy dolarów, z czego 23 000 kosztowała jednego z uczestników aukcji możliwość wzięcia udziału w prywatnej sesji treningowej z samym Drogbą. Zwycięzca tej jednej licytacji postanowił jednak...

...ofiarować swój udział w treningu Fernando Torresowi. Nie wiadomo, jak zareagował na to Hiszpan, bo mimo tego, że na balu obecnych było wielu piłkarzy Chelsea, to jednak jego tam nie było. Nie doszły nas też żadne słuchy na temat tego, czy faktycznie zamierza potrenować sam na sam z Drogbą, co i tak mógłby czynić prawdopodobnie codziennie, albo i nawet dwa razy dziennie.

Faktem jednak jest, że wszyscy mają rację i kryzys strzelecki Torresa wynika głównie z blokady psychicznej. Jeszcze kilka takich wbitych w niego szpil, a jego ego zapadnie się pod ziemię, wydrąży tunel pod Kanałem La Manche i wyskoczy gdzieś w Ekstraklasie. Najpewniej na stadionie Lecha, bo tam i tak nikt nie zauważyłby kolejnej dziury w murawie. Wcale się jednak nie zdziwimy, jeśli niegdyś wielka gwiazda Liverpoolu zablokuje się już na amen i karierę skończy w wieku 30 lat w GKS-ie Bełchatów.

ŁM

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.