Czy to odrodzenie Kaki czy tylko łabędzi śpiew?

Kaka w swoich najlepszych sezonach w Milanie był supergwiazdą, piłkarzem praktycznie rzecz biorąc idealnym. Takim, który łączył w swojej grze brazylijską technikę z europejską dyscypliną taktyczną i umiejętnością gry drużynowej. Jednak już tam zaczęły się u niego problemy ze zdrowiem, które tylko pogorszyły się wraz z jego formą i z przejściem do Realu Madryt. Gwiazda przygasła. Aż do teraz.

W 2009 Kaka dołączył do ''Królewskich'' za kwotę 65 milionów euro, a przelew ten był tak astronomiczny, że nawet w toruńskim Centrum Astronomicznym im. Mikołaja Kopernika zaobserwowano, jak opuszcza Santiago Bernabeu. W Madrycie jednak Brazylijczyk nigdy nie spełniał do końca pokładanych w nim nadziei. Kiedyś, oprócz boiskowej inteligencji, przeglądu gry i znakomitej techniki, dysponował jeszcze niemal nadludzką dynamiką. I choć po urazach, których doznał, te trzy pierwsze elementy mu pozostały, o tyle z tym czwartym jest pewien problem.

Mimo to we wrześniu i październiku ubiegłego roku Kaka znajdował miejsce w pierwszej jedenastce Realu, czasem nawet odwdzięczając się Jose Mourinho bramkami i asystami. Szybko jednak z niej wypadł. To znaczy szybko jak na ex-gwiazdora kosztującego swego czasu 65 milionów euro, bo żaden z redaktorów Z Czuba nigdy nie zbliżyłby się do wyjściowego składu ''Królewskich'' nawet na rzut klawiaturą.  O Kace mówiono, że jego stosunku z Mourinho są napięte, że Portugalczyk nie traktuje go jak ''swojego'' zawodnika, tylko kogoś niemal takiego jak Szewczenko w Chelsea - sprowadzonego przez zarząd klubu, kogo teraz usiłuje się mu wciskać do składu.

Teraz jednak Kaka powrócił i to powrócił w wielkim stylu. Zaczynał na murawie cztery ostatnie mecze ligowe Realu. W występie z Espanyolem, który to mecz ''Królewscy'' wygrali 5:0, wymusił błąd dający jego drużynie prowadzenie, asystował przy dwóch trafieniach Higuaina i wreszcie sam wpisał się na listę strzelców. Zresztą sami tylko spójrzcie na te akcje.

Po wygranym 4:1 rewanżowym spotkaniu 1/8 finału Ligi Mistrzów z CSKA Moskwa, Jose Mourinho rozpływał się nad grą drugiego najdroższego ze swoich piłkarzy.

- Zagrał spektakularne spotkanie. On rozgrywał swoje najlepsze mecze w Milanie, ale nigdy nie harował tak jak teraz - powiedział.

Grę kolegi ze środkowej linii komplementował również w wywiadzie dla ''Kickera'' Mesut Oezil.

- Nie przegrywamy, kiedy wychodzę z Kaką w podstawowej jedenastce - podkreślał.

I miał rację. Z 12 takich spotkań Real wygrał dziewięć, a trzy zremisował. Samo w sobie to jeszcze nie jest może jakoś specjalnie zasKakujące, bo ''Królewscy'' zasadniczo przegrywają równie rzadko, co nad Ziemią przelatuje Kometa Halleya. Ważniejsze jednak jest to, że z Ozilem i z Kaką od pierwszego gwizdka, drużyna z Madrytu zdobywa średnio 3,88 bramki na mecz, a bez tego duetu 2,82.

Sceptycy podkreślają oczywiście, że miejsce w wyjściowym składzie Kaka zawdzięcza nie swojej formie, a głównie kontuzji Angela Di Marii, jednego z ulubieńców Mourinho. A także, że nigdy z nim nie wiadomo, jak długo utrzyma swoją wysoką dyspozycję. Tym bardziej, że niedługo będzie miał 30 lat, jego dynamika boiskowa zacznie spadać jeszcze bardziej, a Juan Roman Riquelme, czyli wiele widzący i świetnie podający pomocnik o prędkości czołgu z czasów I wojny światowej może być w światowej piłce tylko jeden. Możliwym jest zatem to, że Kaka znów dozna urazu, który wyeliminuje go z gry do końca sezonu, zostanie wypchnięty ze składu przez Di Marię, a także, że już nigdy nie odzyska swojej dawnej dyspozycji. Oby tak się jednak nie stało. Bo wciąż pamiętamy go jako piłkarza ze wszech miar genialnego.

Łukasz Miszewski

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Agora SA