Dobry pomysł, zły pomysł: Walka Gołota - Bowe III

Teraz już wiadomo, że odbędzie się rewanż za słynne pojedynki sprzed 16 lat. I choć oczywiście ma to jakieś tam swoje plusy, to minusy chyba je przysłaniają. Uwaga, w tekście został użyty sławny już (niestety) mięsny jeż.

Dobry pomysł: Dać szansę rewanżu. Wszyscy pamiętamy, jak blisko był Andrzej ostatecznego zwycięstwa nad Riddickiem Bowe w starych dobrych latach 90., kiedy to w Polsce królował jeszcze grunge, a serial ''Klan'' nie tyle był nowością, co w ogóle nie istniał. Cóż, niewiele wtedy zabrakło, a że kosztowało nas to wtedy dużo nerwów i na nadmiar sukcesów sportowych w ostatnich trzech dekadach nie narzekaliśmy - rewanż się należy. Ale...

Zły pomysł: ...wrestling? Gołota, czy ktoś tego chce czy nie, jest nad Wisłą pięściarską legendą. Lub połówką legendy w świecących spodenkach. I o ile legendom wybacza się wiele, nawet występy w ''Tańcu z Gwiazdami'', to jednak robienie ze swoich najważniejszych walk jakiegoś amerykańskiego, udawanego cyrku... Sam nie wiem, chyba jakoś nie przystoi. Bo co dalej? Za dwa lata, w kolejnej walce Bowe i Gołota ramię w ramię zmierzą się w wrestlingowym ringu z gromadą klaunów jeżdżących na miniaturowych motocyklach, a całą galę poprowadzi Ricky Gervais?

Dobry pomysł: Nie ma chyba polskiego sportowca... Wróć. Nie ma na pewno polskiego sportowca, który w ostatnich latach zawodziłby tak bardzo jak Andrzej Gołota, mimo to utrzymując wciąż tak nieprzebrane rzesze fanów. Ich nie zraziły nawet blamaże w walkach z Lewisem i Tysonem, czy to jak ich będący już jedną obutą w ciepły kapeć stopą na emeryturze idol był okładany przez dopiero wchodzącego do wagi ciężkiej Tomasza Adamka. Dla prawdziwych kibiców każda okazja do zobaczenia go na ringu będzie prawdziwym świętem. Nawet jeśli miałby to być nadmuchiwany ring w namiocie cyrkowym postawionym gdzieś w środku Ohio.

Zły pomysł: Karmić się duchami przeszłości. Pierwsze dwa starcia między oboma dżentelmenami odbyły się 16 lat temu i chyba czas już o nich na dobre zapomnieć. Słowo ''dżentelmenami'' zostało tu użyte wcale nieprzypadkowo. Obaj, zarówno Gołota jak i Bowe, są już emerytami i to takimi pełną gębą. Oglądanie ich w takiej dyspozycji będzie raczej smutne niż interesujące. Redaktor Mikołajczyk twierdzi wprawdzie, że starcie wrestlingowe pomiędzy dwoma sflaczałymi od lat tytanami ma szansę być telewizyjną rozrywką tego samego typu co oglądanie mięsnego jeża...

...i ma rację. Ale, co za tym idzie, nie będzie rozrywką dobrą. Dobrą rozrywką byłoby oglądanie dwóch młodych cepów okładających się bez zasad w ringu, z krwią sikającą we wszystkie strony, a nie patrzenie na dwóch bardzo starych ludzi, powłóczących nogami i udających, że robią sobie krzywdę. Do tego po latach długiej i ciężkiej kariery będących w takim stanie, że po trafieniu styropianową tacką, jeden czy drugi mógłby po prostu paść niemal bez życia na deski.

Łukasz Miszewski

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.