1. Jest to piłkarski klasyk i mecz na szczycie jednej z najsilniejszych europejskich lig piłkarskich, który o dziwo nie jest meczem Realu z Barceloną, w związku z czym jest to bardzo ciekawa, egzotyczna para, na którą warto popatrzyć w ramach odskoczni od codzienności, pełnej brutalności na murawie i wyzwisk na forach internetowych dla nastolatków.
2. Nie jest to tak klasyczna piłkarska rywalizacja, jak Milanu z Juventusem, czy Manchesteru United z Arsenalem - które się ogląda przez pryzmat tej klasyczności - tutaj klasyczność nie przesłania aspektu czysto piłkarskiego - a ten jest w przypadku rywalizacji Bayernu z Borussią bardzo istotny - są to drużyny, które grają aktualnie zdecydowanie najlepszą piłkę w Niemczech. Borussia ma 3 punkty przewagi nad Bayernem i nie przegrała ostatnich 23 ligowych spotkań. Bayern natomiast wygrał swoje ostatnie 9 spotkań i jeśli przedłuży tę passę w Dortmundzie, będzie prowadził w tabeli, bo ma korzystniejszy bilans bramek.
3. Dawno tak wiele nie zależało od polskich zawodników w spotkaniu cieszącym się tak wielkim zainteresowaniem fanów piłki nożnej na całym świecie (chęć kupienia biletów na mecz w Dortmundzie wyraziło pół miliona osób). W barwach Borussii zobaczymy Roberta Lewandowskiego, Jakuba Błaszczykowskiego i Łukasza Piszczka, którzy dla wielu osób na całym świecie od środowego meczu będą pierwszymi piłkarzami z Polski, jakich mieli okazję zobaczyć na żywo, ewentualnie pierwszymi od czasu Jerzego Dudka.
4. Mamy powody przypuszczać, że nasze dortmundzkie trio nie da plamy, a faktycznie zapisze się żółtymi zgłoskami w polskim aneksie do historii piłki nożnej. Borussia bowiem może wygrać dzięki Polakom stanowiącym jej najsilniejsze filary czwarty mecz z rzędu z odwiecznym rywalem, który do tej pory wygrywał 39 pojedynków z Westfalczykami przy zaledwie 23 wygranych Dortmundu. Może to być również preludium do ostatecznego obronienia tytułu mistrzowskiego, co Borussii udało się tylko dwa razy w historii, a ostatni raz, gdy tego dokonała, wygrała następnie również Champions League (1997).
Spiro