Lisy wtargnęły na strzelnicę i nie tylko poprzegryzały na niej kable, ale także zniszczyły kosztowny sprzęt audio i kompletnie nie wykazały zrozumienia dla olimpijskiej idei współawodnictwa, załatwiając się na przygotowane już podium dla medalistów. I to najprawdopodobniej nie wtargnęły tam raz, ale incydent ten powtarza się co jakiś czas.
Co więcej lisy biegają po strzelnicy nie tylko w nocy. Podczas jej testów, zauważył je złoty medalista z Sydney, Richard Faulds, a także jego trener. Trzeba przeznać, że te sympatyczne skądinąd zwierzaki wykazują rażące braki w instynkcie samozachowawczym. Nie tylko wkraczają nielegalnie na teren strzelnicy, czyli miejsca gdzie jest więcej sztuk broni palnej niż ludzi, ale też w kraju, w którym polowanie na dziady tychże lisów było jedną z ulubionych rozrywek dziadów tychże Anglików. Zaraz obok robienia deszczu, copiątkowego podboju Indii oraz narzekania na królową.
W każdym razie lisy na strzelnicy... To naprawdę brzmi jak zachęta do nowej przypadkowej dyscypliny olimpijskiej.
ŁM