Statystyczny dowód dnia: John Terry jest lepszym trenerem niż Jose Mourinho

Kibice Realu nie mają co rozpaczać po środowej przegranej z Bayernem. W finale i tak Jose Mourinho trafiłby na żmiję wychowaną na własnym łonie, swoje nemezis, a zarazem ucznia, który przerósł mistrza: Johna Terry`ego.

''The Special One'' prowadził Chelsea przez trzy sezony w Lidze Mistrzów, dwukrotnie - w edycjach 2004/2005 i 2006/2007 doprowadzając londyński klub do półfinałów tych rozgrywek. W tym czasie The Blues pod jego światłym przewodnictwem i wodzą rozegrali 14 spotkań w fazie pucharowej Champions League. Wygrali pięć, cztery zremisowali, pięć przegrali. Bilans bramkowy 20:18.

W tym czasie ''The John Terry One'' podglądał mistrza przy pracy, wprowadzając pewne zmiany do jego systemu. Zmiany te uwzględniały również pokątne używanie żon kolegów z zespołu, czego niektórzy nieprzyzwyczajeni do futbolowych rewolucji kompletnie nie byli w stanie zrozumieć. Kiedy teoretycznym przynajmniej następcą Mourinho został w sezonie 2007/2008 w Chelsea Avram Grant wszyscy wiedzieli, że jest on tylko figurantem, a całą drużyną rządzi tak naprawdę Terry, który ma decydujący głos w sprawie meczowej taktyki i składu. Tak samo było kiedy innego Portugalczyka, Andre Villasa-Boasa zastąpił w marcu tego roku Roberto Di Matteo, o którym mówi się, że nawet niespecjalnie interesuje go zgłębianie tego, jak grają przyszli rywale Chelsea. Dlatego znów rządzi Terry. A niektórzy co bardziej złośliwi mówią, że kapitan The Blues specjalnie załapał w półfinale z Barceloną czerwoną kartkę, by w finale móc się skoncentrować już wyłącznie na trenowaniu.

John Terry i Roberto Di MatteoJohn Terry i Roberto Di Matteo fot. internet

W każdym razie wyniki JT26 ma świetne. Oczywiście dwa półfinały Mourinho w trzy sezony robią wrażenie, ale jeszcze większe robią dwa finały Terry`ego w zaledwie półtora sezonu. Chelsea prowadzona przez swoją defensywną ostoję w fazie pucharowej Ligi Mistrzów przegrała tylko dwa mecze, cztery zremisowała i aż siedem wygrała. Bilans bramkowy 22:13, a porażkę w karnych z Manchesterem United w finale 2008 liczymy jako remis, bo konkurs jedenastek to jednak mimo wszystko loteria, gdzie nos trenerski nie ma za wiele do powiedzenia. O ile nos w ogóle może cokolwiek powidzieć. W każdym razie daje się z tego wysnuć jeden bardzo prosty wniosek: John Terry>Jose Mourinho. Quod erat demonstrandum.

ŁM DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.