Dotrzymana po 88 latach olimpijska obietnica

Obietnic trzeba dotrzymywać, wie to każdy i mamy nadzieję, że wie o tym również Franciszek Smuda obiecujący polską reprezentację walczą podczas Euro 2012 jak Obelix o swoje prawo do picia magicznego napoju. W każdym razie obietnice spełniać należy, a angielski himalaista Kenton Cool dowiódł tego, że można tego dokonać także po 88 latach.

Pokaż jak kibicujesz i wygraj nagrodę - weź udział w konkursie

Angielska ekspedycja na Mount Everest z roku 1922, prowadzona przez porucznika  Cole`a Edwarda Strutta poddała się po trzech nieudanych próbach zdobycia szczytu, mimo że brakło jej do niego już ledwie 500 metrów. Strutt i jego ludzie dostali jednak i tak złote medale podczas Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Chamonix w roku 1924. Zarzekli się wtedy, że swoje krążki tym razem doniosą na szczyt. Nigdy im się nie udało, ale nie zapominajmy, że nie mówimy tu o obecnych czasach, kiedy na największą górę świata wchodzą, a raczej są wnoszeni japońscy biznesmeni z astmą, tylko o czasach na trzy dekady przed pierwszym zdobyciem Everestu.

Teraz obietnicę Strutta i reszty postanowił spełnić inny Anglik, Kenton Cool. 38-latek skontaktował się z wnukiem jednego z uczestników, Arthura Wakefielda, dostał od niego medal i wniósł go na sam szczyt najwyższej góry świata. Swoją drogą Cool musi to faktycznie lubić, bo było to już jego dziesiąte wejście na Everest. Z historii tej płyną dwa morały: od wchodzenia na bardzo wysokie rzeczy można się uzależnić, a jeśli chodzi o dotrzymywanie słowa, czas nie gra żadnej roli.

ŁM

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.