Dobry pomysł, zły pomysł: Próba generalna

Nie będzie już niczego. Przynajmniej przed Euro 2012. A co będzie na Euro 2012? Tego wciąż nie wiemy i wcale po meczu z Andorą nie jesteśmy mądrzejsi jakoś specjalnie, jeśli chodzi o wiedzę odnośnie formy naszych reprezentantów.

Dobry pomysł: Grać z Andorą. Nie od dziś wiadomo, że połowa problemów biało-czerwonych na wielkich turniejach znajduje się w ich głowach. Choć tego, co tak naprawdę się w nich znajduje, nie zdołali ustalić nawet amerykańscy naukowcy i to przy pomocy Teleskopu Hubble`a. Faktem jest jednak, że łatwe zwycięstwo nad równie łatwym przeciwnikiem pewnie podniosło trochę morale drużyny i pozwoliło jej uwierzyć w siebie. I oby tę pewność siebie kadra Smudy utrzymała. Z drugiej strony, nie był to też taki pogrom, żeby nasi uwierzyli od razu w to, że już są mistrzami Europy, świata i uniwersum. Bo takie myślenie się zawsze źle kończy w przypadku naszych piłkarzy.

Zły pomysł: Grać z Andorą. Podbudowywanie ego podbudowywaniem ego, ale sparingi są głównie po to, by coś sprawdzać. Mecz z Andorą miał chyba na celu wyłącznie sprawdzenie tego, czy kraj ten wciąż ma jeszcze reprezentację piłkarską. Przecież mówimy tutaj o drużynie, której kapitan nazywa się Ildefons Lima, czym zyskuje plus miliard do dziwnych piłkarskich nazwisk. Portugalczycy grali z Turcją, Holandia z Irlandią Północną, Anglicy z Belgami... A my z Andorą.

Dobry pomysł: Grać jak Barcelona. Rozgrywanie piłki przez naszych reprezentantów mogło się podobać. Futbolówka krążąca od jednego gracza do drugiego, precyzyjnie grany atak pozycyjny z delikatną nutką dekadencji i z elementem wyczekiwania na odpowiedni moment do zadania zabójczego ciosu to coś, co w ciągu ostatnich latach zapewniało Barcelonie nie tylko regularny tytuł ''Barcelony miesiąca'', ale także między innymi trzy trofea Ligi Mistrzów.

Zły pomysł: Grać jak Barcelona. Szkoda tylko, że Murawski to nie Xavi, Wolski nie Iniesta, a Grosicki to nie Alexis Sanchez. Fajnie, że chłopaki poćwiczyły sobie atak pozycyjny oraz inne złowrogie wynalazki z Zachodu, ale nie oszukujmy się: to że potrafią robić takie rzeczy w meczu z Andorą, nie oznacza wcale, że będą potrafili robić to na Euro 2012. Mało tego, prawdopodobnie nie wykorzystają tej umiejętności przez cały turniej. Grecja, Czechy i Rosja to nie Andora, tak samo jak Holandia/Niemcy/Portugalia/Dania, na które możemy trafić potencjalnie w ćwierćfinale. Będziemy raczej grać z kontry i czekać na okazję do niej, a nie panować na boisku.

Dobry pomysł: Maciej Rybus. Duże zaskoczenie in plus. Rybus w meczu z Andorą był aktywny, dużo biegał, świetnie wymieniał się pozycjami z Obraniakiem i momentami sprawiał wrażenie, że jest dokładnie na każdym centymetrze kwadratowym boiska. Jeśli tak samo będzie w stanie zagrać z bardziej wymagającymi przeciwnikami, to Robert Lewandowski będzie mógł w każdym spotkaniu liczyć na kilka udanych zagrań w pole karne ekstra.

Zły pomysł: Mieć taką ławkę rezerwowych. Franciszek Smuda w drugiej połowie wprowadził sześciu zmienników: Grzegorza Wojtkowiaka, Dariusza Dudkę, Kamila Grosickiego, Rafała Wolskiego, Artura Sobiecha oraz Adriana Mierzejewskiego. I tempo gry natychmiast siadło. A mówimy tutaj o ludziach, którym powinno zależeć na pokazaniu selekcjonerowi, że musi podczas Euro postawić właśnie na nich. Jasne, ''Grosik'' trochę poszarpał, szkoda tylko, że usiłował przy okazji wjechać z piłką do bramki. Sobiech za to wypracował karnego. Ale to wszystko trochę mało. Trochę smutnym jest za to fakt, że po zejściu Piszczka i Lewandowskiego najaktywniejszym i najbardziej walczącym na boisku pozostawał Kuba Błaszczykowski, który teoretycznie nie musi już przecież niczego udowadniać.

Łukasz Miszewski

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.