Grupa A, czyli nie awansować będzie wstyd

Gdy piłkarze Rosji, Czech, Grecji i Polski mówią, że ich grupa jest najsilniejsza ze wszystkich czterech na Euro 2012, trzeba się puknąć w czoło. Czwórka ta nie ma alibi w postaci mocnych rywali - brak awansu do ćwierćfinału będzie dla każdego katastrofą porównywalną tylko z występami na Eurowizji.

Grecja

Dlaczego ma im się udać?

Bo gdyby ktoś tworzył pierwszą (i najlepszą) na świecie armię, która miałaby bronić ostatniego na świecie opakowania czekoladek lodowych , to powinna to być armia stworzona z greckich obrońców. Tak, niestety - grecka falanga, choć wymieniła paru hoplitów, nadal ma się dobrze. W dziesięciu meczach eliminacji straciła tylko pięć goli, w tym jednego Grecy wbili sobie sami. Tej przyjemności nie uczynili jednak Chorwatom, którzy dołączyli do grona zespołów kiwających się na łóżku w przód i w tył na samą myśl o rywalach spod Akropolu. Odpowiada za to m.in. trzech Papów-obrońców. Nazwisko Papadopoulos pojawia się w naszym dzienniku dwa razy. Kolega imieniem Kyriakos to defensor Schalke, a Avraam gra w Olympiakosie Pireus. Do tego jest Sokratis Papastathopoulos - gracz Werderu Brema. Poza Grecją występują jeszcze tylko bramkarz Tzorvas (rezerwowy Palermo), obrońca Tzavellas (Monaco), pomocnik Fortounis (K'lautern) i napastnicy Theofanis Gekas (turecki Samsunspor) i Giorgios Samaras (Celtic). Są to nazwiska, które słownik w starej Nokii pewnie i załapie, ale trzeba też sobie powiedzieć głośno, że...

Dlaczego ma im się nie udać?

Grecy są trochę jak pies ogrodnika, albo starsza siostra uczulona na produkty z mąką pszenną, która nie pozwala zjeść młodszemu bratu ciastka - innym strzelać nie pozwalają, a sami za bardzo nie potrafią. Dziesięć meczów eliminacji skończyli z 14 golami, które zdobyło aż 11 piłkarzy. Jest pytanie z sali, czy choć jeden z nich naprawdę jest w tym wprawny. Oczywiście, po tym, co Grecy wywinęli na Euro 2004, trzeba się spodziewać wszystkiego - nawet tego, że Georgios Karagounis znów strzeli pierwszego gola na turnieju albo że będzie dawał sygnały sędziemu . Ale jeśli trener twierdzi: ''Jesteśmy zespołem, który ciężko ograć. Zespołem, od którego... nie potrafię wskazać lepszych'' - to trzeba dzwonić na pogotowie. Ewentualnie bliżej mu się przyjrzeć.

Kto za to odpowiada?

Fernando Santos to Portugalczyk, więc może tak naprawdę realizuje dla swojej ojczyzny zemstę za 2004 rok i rozsadza reprezentację Grecji od środka, tylko na razie dobrze się maskuje. 57-letni, najwyraźniej mało skromny chłopak z polibudy, nim zajął się na stałe przestawianiem piłkarzy na boisku, trzasnął se inżyniera z elektrotechniki i telekomunikacji. Najwięcej zawdzięcza mu PAOK, który z Salonik wyprowadził na europejskie salony. W Panathinaikosie wśród napastników miał Emmanuela Olisadebe i Krzysztofa Warzychę, więc musi być świadom, że polska szkoła snajperska prezentuje się solidnie. Jacek Gmoch twierdzi, że Santos nie zmienił stylu Otto Rehhagela . Stylu, he he he.

Ciekawostka z Euro, o której chyba nikt nie pamięta

Grecy przegrali na Euro 2004 tylko jeden mecz - w ostatniej kolejce fazy grupowej z Rosją 1:2. To jednak ten jeden gol, którego zdobył Zisis Vryzas sprawił, że to Grecja, a nie Hiszpania, awansowała do ćwierćfinału.

Czechy

Dlaczego ma im się udać?

Bo prawie nigdy nikt na nich nie stawiał, a prawie zawsze na Euro robili niesamowity przeciąg. Najpierw jako Czechosłowacja (złoto 1976, brąz 1960 i 1980), a po separacji już jako Czechy (srebro 1996, brąz 2004). Osiem lat temu - to nie będzie zbyt kontrowersyjna teza - w piłkę grali zdecydowanie najlepiej, ale dali się pożreć greckiemu potworowi. Trudno jest wytłumaczyć, jak nie awansowali do ćwierćfinału na poprzednim turnieju (ostatni kwadrans meczu z Turcją i z 2:0 robi się 2:3) - to tak samo nielogiczne jak fakt popełnienia wtedy błędu przez bramkarza Petra Cecha. W barażach do polsko-ukraińskiego turnieju dość pewnie pokonali Czarnogórę (2:0 i 1:0). Jeśli los polskiej reprezentacji zależy przede wszystkim od skuteczności Roberta Lewandowskiego, to Czesi całą swoją wiarę pokładają w Tomasie Rosickym , przedstawicielu ginącego gatunku Rozgrywających przez wielkie Ro, który na Euro debiutował już 12 lat temu!

Dlaczego ma im się nie udać?

Bo w czasach, gdy Czesi byli naprawdę mocni, awans na Euro był dla nich standardem, a nie sprawą wyszarpaną jak pudełko z Diablo III podczas premiery. Eliminacje zaczęli od porażki 0:1 z Litwą (zresztą po golu Darvydasa Sernasa), po której nasłuchali się od narodu, że są do niczego. Gdy ostatecznie wyszło na piłkarzy, nie zapomnieli o jednym z krytyków, byłym piłkarzu Radku Drulaku - numerem 1 na liście ich przebojów była piosenka, czego ów Radek nie ma. Napastnikiem numer 1 w drużynie jest Milan Baros, ale nie mylcie go z królem strzelców Euro 2004 - z tamtą skutecznością ma już niewiele wspólnego. Tak jak Czesi z zespołem, który na tamtym turnieju zagrał jeden ze wspanialszych meczów jaki widziałem - z Holandią 3:2 .

Kto za to odpowiada?

Michal Bilek strzelał jeszcze karne - skutecznie - dla Czechosłowacji na mistrzostwach świata w 1990 roku. Jako trenera wywiało go aż na Kostarykę, gdzie próbował przełamać klątwę laleczki voodoo. C.S. Cartagines ostatni raz wywalczył mistrzostwo kraju w 1940 roku, a część miejscowych kibiców wierzy, że za niepowodzeniami stoi klątwa rzucona ponad 70 lat temu przez księdza , który gdzieś pod murawą miał zakopać laleczkę voodoo. Klątwy voodoo nie są jednak od tego, by je przełamywać (chyba, że na kostarykańskich filmach), więc Bilek musiał wrócić do ojczyzny. W niej odniósł sukcesy z młodzieżówką i Spartą Praga, a gdy Ivan Hasek, czyli czeski Grzegorz Lato przestał być jednocześnie Grzegorzem Lato i Franciszkiem Smudą, selekcjonerem został Michal Bilek.

Ciekawostka z Euro, o której chyba nikt nie pamięta

W półfinale Euro 1996 ostatniego karnego wcale nie miał strzelać Miroslav Kadlec . W połowie drogi do piłki był już bodaj Michal Hornak, gdy trener Dusan Uhrin wydarł się, by wracał, a do uderzenia z jedenastu metrów wypchnął mało chętnego kapitana drużyny.

Rosja

Dlaczego ma im się udać?

Bo właśnie rozwalili w drzazgi Włochów (3:0), a personalnie to jednak najsilniejsza drużyna grupy A. Jeśli zagrają tak jak cztery lata temu przeciw Grecji, Szwecji i Holandii, rywale będą musieli odpalić płytki z zapisem meczu na starym komputerze, by zobaczyć ich grę w zwolnieniu. Tyle tylko, że...

Dlaczego ma im się nie udać?

Rosjanie po Euro 2008 są jak matrioszki - skład wygląda tak samo, ale forma raczej coraz mniejsza i mniejsza. W barażach do mundialu w RPA sensacyjnie ulegli Słowenii, seria bordowych koszulek przygotowanych specjalnie na ten turniej nadawała się do kosza. Andriej Arszawin, Jurij Żyrkow i Roman Pawluczenko w angielskiej Premier League mieli przebłyski, ale tylko przebłyski i by być w formie na Euro 2012 wrócili do ojczyzny. Czy to nie brzmi trochę po polsku?

Kto za to odpowiada?

Dick Advocaat tak naprawdę ma imię Dirk, więc już ta zamiana każe się nad facetem zastanowić. Rosja to kolejny kraj, który wziął Advocaata po odejściu Guusa Hiddinka. I w Korei Południowej i w Australii sukcesów to nie przyniosło. Też Belgia po Dicku nie płacze. Ale w Rosji zbudował sobie pozycję co najmniej na miarę gubernatora Sankt Petersburga. To on zdobył przecież z Zenitem Puchar UEFA i Superpuchar Europy. W tym, że zdolności interpersonalne nie są jego mocną stroną utwierdza nas jego wiecznie smutna mina i fakt, że już ogłosił swoje odejście po mistrzostwach do PSV Eindhoven.

Ciekawostka z Euro, o której chyba nikt nie pamięta

W finale Euro 1972 RFN pokonał ZSRR 3:0. W filmie Vinci hasła wymieniane przez bohaterów zawierały nazwiska uczestników tego pojedynku: ''Churciława'' - ''Beckenbauer''. Beckenbauera przedstawiać nie trzeba (to jeden z tych wielu gości, którzy chwalą Roberta Lewandowskiego), a Murtaz Churciława to najlepszy w historii piłkarz Gruzji. O jego klasie musi świadczyć fakt, że był kapitanem reprezentacji ZSRR, a ten zaszczyt rzadko kopał piłkarzy spoza Rosji.

Polska

Dlaczego ma im się udać?

Bo drugiego Euro w Polsce za naszego życia nie przewidujemy. Tak jak trzech polskich piłkarzy z pola, grających w jednym zespole mistrza mocnej europejskiej ligi oraz trzech możliwie najsłabszych rywali w jednej grupie mistrzostw Europy.

Dlaczego ma im się nie udać?

Kto za to odpowiada?

Oczywiście, niektóre wybory Franciszka Smudy budzą wątpliwości, a sporo wypowiedzi (zwłaszcza tzw. dowcipy zza stodoły) budzi zażenowanie. Ale każdy, kto przeżywał awans Widzewa Łódź do Ligi Mistrzów i awans Lecha Poznań do Pucharu UEFA wie, że jego zespoły grają do końca. I mają też - co bardzo ważne - cholernego fuksa.

Ciekawostka z Euro, o której chyba nikt nie pamięta

Łukasz Piszczek zagrał na Euro 2008 w jednym meczu - w 65. minucie spotkania z Niemcami zastąpił na boisku Wojciecha Łobodzińskiego. A na turniej pojechał tylko dlatego, że... kontuzji doznał jego obecny kolega z Borussii, Jakub Błaszczykowski.

Bartosz Nosal

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Agora SA