Holandia i Niemcy: Dwie drużyny, które utraciły swój charakter

''Piłka nożna to taka gra, w której 22 facetów ugania się za piłką, a na końcu i tak wygrywają Niemcy'' - powiedział kiedyś Gary Lineker. ''Piłka nożna to taka gra, w której zawsze pięknie grają Holendrzy'' - powiedział daleki kuzyn Gary`ego Linekera. W którymś momencie jednak gdzieś, coś poszło nie tak.

Dokładnie w momencie nazwanym mundial 2010. Do tamtej pory wiadomym było, jak będą toczyć się turniejowe losy zarówno Niemców, jak i Holendrów.

Przez całe lata, turniej w turniej, wszyscy uparcie powtarzali, że Budesrepra tym razem przywiozła najsłabszy możliwy skład. Że nie ma szans, że Lothat Mattheus ma już 427 lat (na następnych mistrzostwach będzie miał zaś 429, a i tak zagra) i tak dalej, i tak dalej. Niemcy nigdy tego nie słuchali, ale konsekwentnie robili swoje. Grali czasem tak brzydko, że aż bolały zęby a dentyści zacierali z ukontentowaniem ręce, czasem zaś sprawiali wrażenie, jakby piłkarskiej taktyki uczyli się zbiorowo w jakimś tartaku. Ale za to byli na tyle solidni (z paroma piłkarzami wybitnymi jak rzeczony już Lothar, Sammer czy Klinsi), a do tego zawsze walczyli na każdym metrze boiska i - co stało się już ich znakiem rozpoznawczym - do samego końca. Ile razy to rywal nacierał, a Bundesrepra wrzucała mu bramkę w 92. minucie?

Do mistrzostwa świata w roku 1990 doszli po minimalnych zwycięstwach w fazie pucharowej, eliminując kolejno Holendrów (2:1), Czechosłowaków (1:0) oraz Anglików (1:1, w karnych 4:3), by w finale wygrać z Argentyńczykami 1:0 po karnym Andreasa Brehme. Na Euro 96 to samo - 2:1 z Chorwacją, znowu 1:1 i karne z Anglikami oraz finał wygrany 2:1 z Czechami po złotej bramce Olivera Bierhoffa w dogrywce. W 2002 wszyscy już w ogóle załamywali ręce, pytając czy skład, w którym grają Jorg Bohme, Marco Bode, Carsten Ramelow, Frank Baumann i Marko Rehmer to jakiś smutny dowcip. Tymczasem prawdziwym dowcipem było to, że Niemcy doszli w Korei i Japonii aż do finału. Choć też fakt, że drogę do niego mieli tak ładną i przyjemną, jak by wybudowali ją specjalnie na Euro 2012. Po 1:0 eliminowali Paragwaj, USA i Koreę Południową. Niestety ostatecznie na Brazylijczyków okazali się już za słabi.

Tymczasem później stało się coś dziwnego. Do niemieckiej kadry weszło nowe pokolenie piłkarzy. Piłkarzy ekscytujących, których ogląda się świetnie - takich jak obecni w niej już od kilku lat Philipp Lahm, Bastian Schweinsteiger, a także młodsi od nich Sami Khedira, Thomas Muller, Mesut Ozil czy Mario Goetze. Oni wszyscy są świetni i co dziwniejsze, i od czego duchy niemieckiego futbolu przewracają się w grobach, grają widowiskowo, rozbijając na przykład na każdym mundialu w RPA Argentyńczyków 4:0 i Anglików 4:1. Specjalnie dla tej elektryzującej kadry zmieniono nawet lokalne prawo w kilku landach, karzące do tej pory widowiskową grę kastracją. Tyle tylko, że sam styl to nie jedyne, co różni tę reprezentację od ich biało-czarnych poprzedników. Oni nie umieją wygrywać!

Widać futbolowi bogowie, zupełnie jak w grach, mają ograniczoną liczbę punktów do rozdania każdej drużynie i musieli niemcom zabrać z ''waleczność'' i ''jaja'', żeby dodać im do ''efektowność''. Żadna niemiecka ekipa nie wygrała żadnego z finałów, w których grała od 2001 roku. Kolejno...

Puchar UEFA 2002, Borussia Dortmund - Feyenoord Rotterdam 2:3 Liga Mistrzów 2002, Bayer Leverkusen - Real Madryt 1:2 Mistrzostwa Świata 2002, Niemcy - Brazylia 0:2 Euro 2008, Niemcy - Hiszpania 0:1 Puchar UEFA 2009, Werder Brema - Szachtar Donieck 1:2 Liga Mistrzów 2010, Bayern Monachium - Inter Mediolan 0:2 Liga Mistrzów 2012, Bayern Monachium - Chelsea Londyn 1:1 (karne 3:4)

Niemieckie cojones i umiejętność wygrywania, jak widać, przeniosły się do Krainy Wiecznych Mario Baslerów, gdzie pożarł je Stefan Effenberg.

Z Holendrami było zgoła odmiennie. Zawsze prezentowali futbol piękny, ofensywny i miły oku, nigdy niczego nie wygrywając. Nigdy? Nie, była taka wioska... Za dużo Asteriksa. Był taki kraj nazywający się RFN (tak, tak, nasi co młodsi czytelnicy), gdzie w 1988 Pomarańczowi z Rijkaardem, Gullitem i van Bastenem sięgnęli po tytuł mistrzów Europy. Przed tym historycznym wydarzeniem przegrali dwa finały MŚ (1974 i 1978), po nim też im nie szło. Nawet na Euro 2000 organizowanym u siebie, kiedy to pokonali w ćwierćfinale niezwykle silnych Jugosłowian aż 6:1, po czym w półfinale z Włochami dokonali piłkarskiego ekwiwalentu trafienia szóstki w totka. Ha, trafienia. W spotkaniu tym zmarnowali dwa rzuty karne w meczu i trzy w decydującej o wejściu do finału serii jedenastek. Niesamowite. Zresztą najlepszym pokazem ich umiejętności były poprzednie Mistrzostwa Europy, gdzie w grupie obili mistrzów świata Włochów (3:0) oraz wicemistrzów świata Francuzów (4:1), tylko po to, by w 1/4 finału polec srodze z Rosjanami.

Swoje nowe oblicze pokazali pod trenerem van Marwijkiem dwa lata temu w RPA. Wydawało się, że Oranje mogą swobodnie grać bez żadnych obrońców, bo i tak przecież przez cały czas trwania meczu będą utrzymywać się przy piłce. W końcu w składzie mieli Sneijdera, van der Vaarta, van Persiego, Robbena, Kuyta, tymczasem ich wyniki nie rzucały na kolana. W grupie Holendrzy strzelali raczej skromnie (2:0 z Danią, 1:0 z Japonią, 2:1 z Kamerunem), w pucharówce zresztą też (2:1 ze Słowacją, 2:1 z Brazylią, 3:2 z Urugwajem, 0:1 z Hiszpanią), a ważniejsza od linii ofensywnej była praca duetu defensywnych pomocników de Jong - van Bommel, rozbijającego ataki rywali. A potem tańczącego na grobach tychże ataków. Podobno jednego i drugiego widziano także, jak robił sobie wisiory z urwanych kończyn piłkarzy rywali, ale nikt nigdy tego nie potwierdził na 100%. To znaczy mówiono o tym, że ktoś porobił faktycznie jakieś zdjęcia, ale zaraz potem zniknął w tajemniczych okolicznościach.

Na tym Euro Holendrzy również swoimi talentami w ofensywie mogliby obdzielić kilka reprezentacji, a jednak bramki w meczu z Danią nie strzelili. Czy mimo to awansują do finału tak jak dwa lata temu i pokażą, że pod Bertem van Marwijkiem zamienili się w futbolowych Niemców? O tym przekonamy się już o 20.45 podczas meczu obu reprezentacji.

Łukasz Miszewski

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.