Oto więc przegląd ekip, które po wtopie na otwarcie zdołały wygrzebać się z czarnej matni i awansować do ćwierćfinału. Przegląd zaczynamy od 1996 roku, czyli od momentu, gdy na EURO gra 16 drużyn, a za zwycięstwo przyznawane są 3 punkty.
Czechy - EURO 1996
Cóż, nasi południowi sąsiedzi mają spore doświadczenie w turniejowej reaktywacji. Podczas mistrzostw w Anglii przegrali oni na otwarcie z Niemcami (0:2). W spotkaniu tym nie zaprezentowali nic godnego uwagi i jeżeli ktoś wówczas powiedziałby, że jeszcze dotrą do finału turnieju, to prędko byłby wzięty za oszołoma. A jednak Czesi w finale zagrali.
Turcja i Hiszpania - EURO 2000
Choć Turcy na EURO 2000 zatrzymali się na ćwierćfinale, to sposób w jaki wydostali się z grupy budzi zainteresowanie wszelkiej maści szkolnych kół rachunku prawdopodobieństwa. Ekipa znad Bosforu w pierwszym spotkaniu przegrała 1:2 z Włochami. Swoją drogą, stracić taką bramkę jak tę strzeloną przez Antonio Conte - żaden wstyd.
W następnej kolejce Turcy bezbramkowo zremisowali ze Szwecją. Po dwóch meczach - jeden punkt. Nie wyglądało to za dobrze. Okazało się jednak, że wystarczyło w ostatniej kolejce wygrać z Belgią i można już było wysyłać do znajomych esemesy ''Jesteśmy w ćwierćfinale! Hehe''. Tylko, że po turecku.
Na tej samej imprezie z dołka wygrzebali się również Hiszpanie . Polegli oni najpierw z Norwegią, ale w kolejnych meczach - ze Słowenią i Jugosławią - już triumfowali. Tak, pamiętam te emocje z Jugosławią.
W fazie pucharowej odstrzelili ich bez żenady Francuzi.
Portugalia - EURO 2004
Wystarczyło, że Portugalczycy przegrali na inaugurację z Grekami (1:2) i już mieli cały turniej pod górkę. Zdziwienie fanów po tych zawodach było bowiem większe niż gdyby na boisko wbiegł koczkodan w jednym sandale. W każdym kolejnym spotkaniu piłkarze musieli więc walczyć o życie i udowadniać, że nie są jeleniami. Ówcześni gospodarze EURO wypruwali sobie wnętrzności, ale systematycznie zwyciężali z kolejnymi rywalami - Rosją (2:0) i Hiszpanią (1:0). Tą właśnie metodą karczowania drużyna dotarła aż do finału przegranego, oczywiście, z Grecją.
Turcja, Włochy i Rosja - EURO 2008
Wszyscy pamiętamy cudy, które wyczyniała kadra Turcji na EURO 2008. W pierwszym meczu - plecy z Portugalią (0:2). A potem... 2:1 ze Szwajcarią. W doliczonym czasie gry.
I oczywiście 3:2 z Czechami. W, a jakże, doliczonym czasie gry.
Dobra passa Turków trwała aż do półfinału, bo po drodze odprawili oni również Chorwatów. W doliczonym czasie... dogrywki.
Włosi z kolei zaliczyli podobną przygodę jak... Turcy na EURO 2000. Po dwóch kolejkach na ich koncie widniało tylko jedno oczko, będące pokłosiem spektakularnej porażki z Holandią (0:3) i remisu z Rumunią (0:0). W ostatnim spotkaniu Italia wygrała z Galią Francją (2:0) i zagrała w ćwierćfinale (spadek po karnych z Hiszpanią).
Pięknie do gry na EURO 2008 włączyli się również Rosjanie . W pierwszym meczu - dzwon! Bolesne 1:4 z Hiszpanią! Potem jednak przyszły zwycięstwa z Grecją (1:0) i Szwecją (2:0), awans do ćwierćfinału (wygrana 3:1 z Holandią) i półfinału (porażka 0:3 z Hiszpanią). Może wspomnienie tych chwil osłodzi Rosjanom gorycz pożegnania z polsko-ukraińskim turniejem.
Przemysław Nosal