Englishman in Serie A

Angielscy piłkarze znani są z tego, że niechętnie ruszają się poza swoją wysepkę. Nigdzie na świecie nie ma przecież takiej dobrej ryby z frytkami i szybkiego ruchu lewostronnego. Mimo to w ostatnich latach kilku z nich zapuściło się do Serie A i... różnie na tym wyszło.

W całej historii pierwszej ligi włoskiej grało 22 zawodników z Anglii. Nie chciałbym tutaj epatować anegdotkami z okresu prekambru, czyli lat pięćdziesiątych czy sześćdziesiątych. Dla większości fanów jest to bowiem czas jednoznaczny z panowaniem dinozaurów i wielkich paprotników. Pod bardziej wytężoną uwagę polecam jednak takie postacie jak Gerry Hitchens (lata sześćdziesiąte w Interze, Torino, Atalancie i Cagliari) czy Trevor Francis (pierwsza połowa lat osiemdziesiątych w Sampdorii i Atalancie).

Nimi się jednak nie zajmiemy. Zajmiemy się innymi. Nowszymi.

David Platt (Bari, Juventus, Sampdoria, 1991-95)

Jeżeli do reprezentacji Anglii z początku lat dziewięćdziesiątych nie pasował jakiś zawodnik, to z pewnością był to David Platt. Jak na wyspiarskie warunki - brylantowy technik. Po świetnym występie na rozgrywanych we Włoszech MŚ 1990 otrzymał on liczne propozycje z Półwyspu Apenińskiego. Koniec końców zdecydował się na ofertę AS Bari. Tam zaliczył na tyle kapitalny sezon (11 goli!), że przeniósł się do Juventusu.

W ekipie Starej Damy szło mu już jednak nieco gorzej, więc po roku trafił do Sampdorii. W Genui spędził dwa dobre lata, po czym wrócił do Arsenalu. Italię jednak wspomina miło, a i Italia go miło wspomina.

Paul Gascoigne (Lazio, 1992-95)

Włoski mundial natchnął również słynnego Gazzę, aby spróbować nieco pysznego spaghetti. W efekcie opuścił on swój ukochany Tottenham i na trzy lata został zawodnikiem Lazio Rzym. Trudno powiedzieć, żeby ta wizyta zmieniła świat na lepsze albo, żeby chociaż Gazzę zmieniła na lepsze. Anglik jak chciał grać dobrze, to grał, a jak nie chciał, to nie. Cały on. Cokolwiek by jednak nie robił, to kibice zapamiętają mu piękną bramkę w derbach Rzymu.

Po zakończeniu kontraktu przeniósł się do Glasgow Rangers. Tam został królem.

Des Walker (Sampdoria, 1992-1993)

Walker to wieloletni symbol Nottingham Forest i reprezentacji Anglii. Twardy jak skała defensor postanowił jednak opuścić na jeden sezon swą ojczyznę, by spróbować gry w Serie A. W Sampdorii podobało mu się, i owszem, ale tęsknota przeważyła i po roku już był z powrotem.

Paul Ince (Inter, 1995-97)

Trudno sobie wyobrazić innego Anglika, który w równie zaawansowanym stopniu opanowałby włoską grę w destrukcji, co Paul Ince. Ince był chodzącą destrukcją! Obserwując jego serce do walki chciało się wziąć buty pod pachę i biec na podwórko ćwiczyć wślizgi na kubłach na śmieci. W 1995 roku postanowił on zamienić Manchester United na włoski Inter Mediolan. W światowej stolicy mody spędził dwa świetne sezony podczas których obok uprzykrzania życia przeciwnikom strzelał również zaskakująco dużo goli.

Później jednak było w każdym filmie obyczajowym o życiu na placówce dyplomatycznej - dzieci Ince'a podrosły i trzeba było wracać do domu, żeby nie zapomniały języka.

Lee Sharpe (Sampdoria, 1998-1999)

Sharpe stanowi jeden z symboli Manchesteru United lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Jego pobyt w Genui w sezonie 1998/1999 to już jednak była woda po ogórach. Sharpe zagrał w trzech meczach i rychło zawinął się z powrotem. Ciekawostką może być fakt, że pięć lat później wpadł on na chwilę do... ligi islandzkiej.

David Beckham (AC Milan, 2008-2010)

To był bardzo dziwny transfer i obawiam się, że za kilkanaście lat nie będę w stanie wytłumaczyć dzieciom, jak można grać równocześnie w Stanach Zjednoczonych i Milanie. Do Mediolanu Becks wyskakiwał co roku na pół roku. Zaliczył tam pierwszą połowę (od stycznia do czerwca) 2009 oraz 2010 roku. Za debiutanckie podejście był chwalony, za drugie już mniej.

Przemysław Nosal

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Agora SA