Euro 2012 a futbolowe stereotypy

Wszyscy znamy przynajmniej ich garść: Brazylijczycy to technicy wybitni, ale za to słabi taktycznie, afrykańskie drużyny są pod tym względem jeszcze gorsze - jedyną taktyką jest u nich ''bieeeeeeegniiiiiij na bramkę, strzeeeeeeelaj''. Skandynawowie to banda drwali wrzucająca długie piłki w pole karne i rzucająca w nie dowolny pieniek, by strzelił gola głową. I tak dalej, i tak dalej... A jak te stereotypy sprawdziły się na Euro 2012

Polacy

Stereotyp XXI wieku: Nie wychodzą z grupy, a szanse na awans tracą już po drugim meczu.

Spełniony połowicznie. Fakt, nie wyszliśmy z grupy, a nawet zajęliśmy w niej ostatnie miejsce. Jednak zamiast prezentowanej na MŚ 2002 i 2006 oraz na Euro 2008 triady mecz otwarcia - mecz o wszystko - mecz o honor, zagraliśmy mecz otwarcia i o wszystko - mecz o wszystko - mecz o wszystko. Niestety żadnego z nich nie wygraliśmy, ale - co już nieco pocieszające - przegraliśmy tylko jeden.

Niemcy

Stereotyp: Bezlitosna maszyna do wygrywania, która niezależnie od stylu dochodzi daleko, wysoko i szeroko. A ''niezależnie od stylu'', bo ten z reguły jest równie urodziwy co Tilda Swinton rano, bez makijażu i z koronkowymi stringami wiszącymi za lewym uchem.

Otóż nie. Co zauważyliśmy już dwa lata temu, ta generacja Niemców gra jak niegdyś Hiszpania: ładnie, kombinacyjnie, finezyjnie. Cena jaką zapłaciła za to karmie jest jednak wysoka: brak sukcesów. Od wygranego w 2001 roku przez Bayern Monachium starcia decydującego o zwycięstwie w Lidze Mistrzów, Niemcy przegrali kolejnych siedem finałów Champions League, Pucharu UEFA, Mistrzostw Świata i Mistrzostw Europy. Dodatkowo na MŚ 2006 i Euro 2012 odpadali w półfinałach, przez co ich ostatni sukces reprezentacyjny, czyli triumf na Euro 1996, osiągnie podczas MŚ w Brazylii pełnoletniość.

Holendrzy

Stereotyp: Superskład pełen supergwiazd w eliminacjach grających równie super (el. MŚ 2002 to wyjątek potwierdzający regułę) i nigdy niczego nie wygrywających. W dużej mierze przez kłótnie wewnątrz zespołu.

Cóż, Holendrzy faktycznie Euro 2012 nie wygrali, bo żeby tego dokonać musieliby najpierw wyjść z grupy, czego nigdy nie ułatwia zajmowanie w niej ostatniego miejsca. Co do kłótni - to nie były aż takie spektakularne. Pomijając fochy Huntelaara, że grzeje ławkę kosztem van Persiego w wyjściowym składzie, fochy Robbena, że piłka jest tylko jedna, wypowiedzi Sneijdera, że ''przecież nie muszą się lubić w szatni'' i odcinek zaczętego dwa lata temu serialu, w którym rozgrywający Interu nie podaje do RVP. Na fatalny występ wystarczyło jednak w zupełności.

Anglicy

Stereotyp: Zawsze odpadają w karnych.

Jak zwykle. I tym razem nie pomógł nawet Joe Hart (on nie może być Anglikiem, stojąc między słupkami nie boi się piłki, nie ucieka od niej i nie przepuszcza jej między nogami, byle mieć tylko święty spokój od tych strzałów).

Rosjanie

Stereotyp: Mają potencjał i nie jest to tylko zdanie właścicieli barów w okolicach stadionu. Jednak nigdy do końca nie starcza im motywacji.

Tym razem też jej nie starczyło. Po efektownym rozjechaniu Czechów, połowa Europy postawiła już Sborną w gronie faworytów turnieju, a drugie pół po prostu na nią postawiło w punktach bukmacherskich. W kolejnych dwóch spotkaniach podopieczni Advocaata wychodzili na murawę z gazetami, bujanymi fotelami, pykali sobie cygara, czekali aż przeciwnik sam się podda, chłonąc ich wielkość, a kiedy się okazało, że w tych dwóch meczach zdobyli ledwie punkt i strzelili tylko jedną bramkę, to się bardzo zdziwili. Żeby było śmieszniej grupę A wygrali własnie zdemolowani przez nich na inaugurację Czesi.

Hiszpanie

Stereotypy: 1. Gramy jak nigdy, przegrywamy jak zawsze. 2. Lubimy ofensywną piłkę bardziej nawet niż paellę.

To fakt, Hiszpanie grali jak nigdy. Co prawda wizualnie rozczarowywali już na mundialu w RPA, kiedy to wszystkie cztery mecze fazy pucharowej wygrali w stosunku 1:0, ale dopiero na Euro 2012 pokazali nam wszystkie możliwości defensywne wymieniania setek podań w środku boiska. Wyglądali jakby, to zupełnie niehiszpańskie, zupełnie jak powrót do pracy po obiedzie zamiast drzemki, bardziej interesowało ich nietracenie goli niż ich strzelanie. Natomiast osiągnęli trzeci z rzędu finał wielkiej imprezy. Mało tego, ten trzeci kolejny finało wygrali. I wreszcie w stylu przekonującym nawet niewiernych Tomaszów.

Włosi

Stereotyp: Okopują się na własnej bramce, nie lubią atakować, boiskowe cwaniaki, które za aktorskie umiejętności Jacka Nicholsona oddałyby własną matkę i skuter Vespa.''

A tu niespodzianka. Squadra Azzurra okazała się być reprezentacją bardzo waleczną, rozkręcała się wraz z przebiegiem turnieju i o dziwo lepiej niż w defensywie czuła się w ataku i posiadając piłkę. Wszyscy spodziewali sie hiszpańskiej inkwizycji, czyli spacerujących po rywalach Hiszpanów, dochodzących aż do finału. Niewielu spodziewało się w nim z kolei targanych wieloma problemami, w tym osobowymi, Włochów w finale Euro 2012. A jednak zameldowali się w nim, choć z grającą wreszcie na maksimum swoim możliwości Hiszpanią nie mieli szans.

Łukasz Miszewski

DOŁĄCZ DO NAS NA FACEBOOKU

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.