Piątek czternastego (dnia Euro)

Wczoraj woleliśmy o tym nie mówić, żeby nie zapeszyć. Dziś możemy to już oficjalnie ogłosić - otóż udało nam się przeżyć trzynasty dzień Euro. Nie okazał się on nawet szczególnie pechowy - przynajmniej dla tej części populacji, która nie jest reprezentacją Portugalii lub jej kibicami albo nieszczęśnikami dającymi się wciągać w takie gry. Nie znaczy to jednak, że nikt na Mistrzostwach nie może mówić o pechu. Oto ci, którym naszym zdaniem brak szczęścia doskwierał najdotkliwiej.

Cannavaro, Rosicky, Błaszczykowski i inni wyłączeni z Euro przez kontuzje - nie doczekali do trzynastego dnia Mistrzostw. Ba, nawet do pierwszego. Przynajmniej żaden z nich nie wyautował się z turnieju w tak głupi sposób jak sześć lat temu walczący z perfumami Canizares czy siedzący w czasie Mundialu '94 w więzieniu Higuita.

Alexander Frei - nieco wolniejszy od tych powyższych, bo do pierwszego meczu wytrwał, ale jego kolano wolało już wyraźnie wyjechać na wakacje, przez co kapitan Szwajcarów musiał zejść z boiska jeszcze przed przerwą. Gdyby nie wypadł, możliwe, że eurowe losy Helwetów potoczyłyby się dużo pomyślniej.

Bogdan Lobont - taki rumuński Boruc. Jego pech polegał na tym, że po tym jak zatrzymał Francję i Włochy, był jednym z niewielu, którym zależało na awansie i zwycięstwie nad holenderskimi rezerwami.

Artur Boruc - taki polski Lobont. W bramce dokonywał cudów ''wspomagany'' dzielnie przez Bąka, Wasilewskiego, Golańskiego i innych Jopów. Jego wysiłek był tak daremny jak stawianie domków z kart w czasie tsunami. W żadnej innej drużynie nie było takiej dysproporcji między jednym zawodnikiem, a całą resztą kadry. I nie było chyba nikogo, komu ''Króla Artura'' nie byłoby żal.

Cała reszta Rumunów (brzmi jak świetna nazwa dla zespołu hip hopowego) - choć mogli się spodziewać, że Holendrzy odpuszczą im ostatni mecz, dzięki czemu gracze Piturki wyjdą z grupy, okazało się, że nawet ci Oranje z ławki są uzależnieni od strzelenia bramek. Specjalne wyróżnienie dla Adriana Mutu, a dlaczego pisały już chłopaki z PoBandzie . Chociaż przypominając sobie mecz Rumunów z Holendrami dochodzimy do wniosku, że obrona tych pierwszych pechowi wydatnie pomogła.

Howard Webb - jeśli Donald Tusk nie dokona cudu gospodarczego, Polska nie zamieni się w Monaco (i nie chodzi tu o skurczenie się), a wszyscy Polacy nie wrócą z Wysp, przewidujemy dla angielskiego policjanta ciężkie dni. Wiele ciężkich dni.

Grecy - prawdziwy pech seryjny. Zaczęło się od tego, że zakwalifikowali się na Euro 2008, potem na nie bezproblemowo dotarli, a następnie nie rozmyślili się i postanowili zagrać. Dzięki temu słowa ''Grecja'' i ''futbol'' w jednym zdaniu zawsze występują w towarzystwie takich jak zabójstwo, nuda, zbrodnia czy katastrofa.

Robert Kubica - w czasie Euro odniósł pierwsze zwycięstwo w F1. Niestety, Grand Prix Kanady zbiegło się w czasie z meczem Polska - Niemcy i historyczny tryumf kierowcy BMW oglądała tylko jego najbliższa rodzina. Przynajmniej jednak trochę osłodził porażkę na boisku.

Milivoj Ašner - 4. najbardziej poszukiwany nazistowski zbrodniarz wojenny przez lata mieszkał w Klagenfurcie, unikając deportacji i procesu dzięki wyjątkowo złemu stanowi zdrowia. Reporterzy przyłapali jednak 95-latka na dziarskim kibicowaniu Chorwatom. Asner nie wykazywał przy tym specjalnych oznak chorób. Natychmiast podjęto kolejne próby doprowadzenia go przed sąd.

Dwie młode redaktorki ze szwajcarskiej stacji telewizyjnej SRG - przed meczem Austria - Niemcy były odpowiedzialne za puszczenie niemieckiego hymnu. Sęk tkwił w tym, że zamiast wykorzystać słowa trzeciej zwrotki ''Das Lied der Deutschen'' (jedynej oficjalnie hymnowe) wrzuciły pierwszą (tę ze słynnym ''Deutschland, Deutschland über alles'') będącą pieśnią naczelną III Rzeszy. Podejrzewamy, że ich kariery w telewizji skończyły się szybciej niż pobyt Polaków na boiskach Austrii i Szwajcarii.

Finały NBA - decydujące starcia w najlepszej z koszykarskich lig zostały skutecznie zamiecione pod dywan przez Euro. Mistrzostwa Europy sprawiły, że na Starym Kontynencie praktycznie nikt nie przejmował się wskrzeszoną po 21 latach rywalizacją Celtics i Lakers. Jeśli nie wiecie, wygrał Boston .

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.