Droga Sereny Williams do ćwierćfinału, czyli dlaczego należy się bać

Przeanalizowaliśmy drogę Sereny Williams do meczu z Agnieszką Radwańską i zaczęliśmy się bać. To coś jakby wystawić kawalerzystę przeciwko czołgowi. Jasne - kawalerzystę ogląda się z większą przyjemnością. Ale czołg jest twardy, kuloodporny i ma gąsieni... Nieważne. W każdym razie będzie ciężko.

Na relację Z Czuba i na żywo z meczu Radwańskiej zapraszamy ok. 16. A tymczasem, analiza wyczynów Sereny...

Pierwsza runda. Estonka Kaia Kanpei spróbowała brutalnej sile Sereny Williams przeciwstawić własną siłę, równie brutalną. Nie udało się.

Kaia Kanpei przegrała 5-7, 3-6, choć wygrała trzy pierwsze piłki w meczu. "Kaia była bardzo trudną przeciwniczką. Serwowała i grała mocniej ode mnie. Ale to dobrze zagrać z kimś takim na początku turnieju" - mówiła Serena po meczu. Inaczej mówiąc - to była rozgrzewka.

Druga runda. Delikatna kobiecość Urszuli Radwańskiej nie dała rady niedelikatnej kobiecości Sereny Williams.

Polka przgerała 4-6, 4-6. "Przed Ulą jest wielka przyszłość" - to komentarz Sereny po meczu.

Trzecia runda. W grę wchodzą już sprawy pozaziemskie. Amelie Mauresmo prosiła o pomoc bóstwa nieba i wiatru, ale te okazały się bezsilne wobec potęgi Matki Gleby.

6-7 (5-7), 1-6 i było po zawodach. "Ja tu jeszcze wrócę!" - mówiła pierwsza od niepamiętnych czasów francuska zwyciężczyni Wimbledonu z 2006. Ale trzeba będzie zmienić panteon.

Czwarta runda. Bethanie Mattek sięga po ostateczny tenisowy argument - szybkość. Nie działa.

Amerykanka przegrywa 3-6, 3-6 i traci szansę na przegranie z Agnieszką Radwańską.

Z tajnych broni na Williams zostały Radwańskiej tylko kortowa inteligencja, polska wiara w sukces i związanie rywalce sznurówek przed meczem w bardzo ciasny supełek.

Czytaj także:

The New York Times: Radwańska wschodzącą siłą

Gdzie są liderki kobiecego tenisa?

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.