"Fakt" przedstawia wersje obu stron i relacje świadków, którzy twierdzą "że pierwszy cios padł ze strony obozu wrogiego Michalczewskiemu". Co innego twierdzi, żona jednego z poszkodowanych "z wrogiego obozu":
Marcin S. trafił do szpitala z pękniętą szczęką.
Policja podaje, dostała zgłoszenie, ale nikt nie zgłaszał żadnej skargi, a "Fakt" komentuje: "Wygląda więc na to, że wszystko zostało między zwaśnionymi stronami. W końcu prawdziwi twardziele nie skarżą się o byle co policji..."
Na koniec gratka: tutaj do obejrzenia fim z całego zajścia. Wniosek ze sprawy jest taki, że nie ważne czy Michalczewski zaczyna, czy zaczynasz ty - nie bij się z nim.