''Dziennik" rozmawia z Milą na okoliczność przenosin do Śląska Wrocław. Wszystko wskazuje na to, że właśnie tam jego kariera nabierze rozpędu. Dlaczego? A choćby przez stroje.
No właśnie, dlaczego? Mila zna już swoich kolegów z drużyny i z ich perypetii, jak to tylko on potrafi, wyciąga niezwykle pozytywne dla siebie wnioski:
Przy okazji nowy gwiazdor Śląska wraca jeszcze do swojej przygody z Valerengą. Krótko mówiąc, chyba mu się nie spodobało.
Na szczęście, mimo mieszkania w tej okropnej Norwegii, najbardziej złotousty piłkarz Orange Ekstraklasy po środki ostateczne nie sięgnął. Uratowała go miłość. I wysoka samoocena.
Cóż, wobec tak przeprowadzonego dowodu pozostajemy bezradni. Na miejscu Sebastiana Mili kartkę z tym zdaniem nosilibyśmy zawsze przy sobie i w chwilach słabości (czyli co jakieś pięć minut) spoglądalibyśmy na nią, żeby się pocieszyć. Czego i Sebastianowi Mili życzymy.