Napastnik Barcy zagra w... Taszkiencie?

Zazwyczaj ignorujemy plotki transferowe bo z reguły albo się nie sprawdzają, albo się nie sprawdzają. Jednej z ostatnich jednak nie przepuścimy - według niej Samuel Eto'o miałby zagrać w lidze nie angielskiej, nie włoskiej, ale w uzbeckiej, w rezydującym w Taszkiencie klubie Kuruvchi.

W poniedziałek rano, na swojej oficjalnej stronie , klub z Taszkientu ogłosił, że doszedł z Barceloną do porozumienia, na mocy którego kameruński napastnik podpisze półroczny kontrakt z Kuruvchi. Jego wysokość ma zależeć od wyników osiąganych przez zespół. Informację potwierdził dyrektor sportowy uzbeckiej drużyny, Bahtier Babayev. Twierdzi on także, że ten transfer był możliwy dzięki przyjaźni pomiędzy prezesami Kuruvchi i Barcelony, dzięki czemu Katalończycy znacznie obniżyli kwotę odstępnego. Eto'o ma zagrać w drugiej połowie rozgrywek o mistrzostwo Uzbekistanu, a także wspomóc klub z Taszkientu w azjatyckiej Lidze Mistrzów.

Po tym jak Kuruvchi zostało zaatakowane telefonami i mailami z całego świata w sprawie porannej rewelacji, na stronie internetowej klubu pojawiło się takie oświadczenie:

Tak, Eto'o naprawdę przybędzie do Taszkientu w nocy z 16. na 17. lipca. Wtedy odbędą się ostatecznie rozmowy dotyczące występów napastnika w Kuruvchi, w drugiej części rozgrywek głównej ligi uzbeckiej

Uzbecy idą więc w zaparte, swojego trzyma się też Barcelona, która twierdzi, że o podpisaniu przez Eto'o kontraktu nic nie wie.

Nie za bardzo wiemy jak to skomentować. Wszystko wskazuje na to, że działacze Kuruvchi zjedli, wypili albo nawdychali się czegoś czego nie powinni, lub też uzbecki prima-aprilis wypada 14. lipca. Na wszelki wypadek poczekamy po prostu na dalszy rozwój wypadków. Wydaje nam się, że mamy dość bujną wyobraźnię, Eto'o w Taszkiencie jednak jakoś nie widzimy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.