Leszek Blanik, czyli pierwszy polski gimnastyk, którego nazwisko nosi gimnastyczny element, będzie dziś walczył o medal w skoku przez konia. Choć ta konkurencja o wyjątkowo małym marginesie błędu i równie dobrze może zakończyć ją na pierwszym, jak i na ósmym miejscu, to poprawnie wykonany ''blanik'' powinien dać mu miejsce w strefie medalowej. A jak wygląda poprawny blanik? Z Czuba analizuje popisowy skok naszego brązowego medalisty z Sydney - oczywiście z pozycji laików, dla laików.
1. Naskok.
Wbrew pozorom wcale nie jest to najłatwiejszy element skoku przez konia. Oto dowód:
2. Kontakt z koniem.
Kluczowy moment. Leszek Blanik zwykł smarować konia miodem aby zapewnić sobie lepszą przyczepność.
3. Przejście do pozycji łamanej.
Pozycja łamana oznacza wyprostowane nogi w trakcie wykonywania ewolucji. Pozycja łamana (z naciskiem na ''łamana'') to także pozycja, w której spędziłby kilka miesięcy zwykły śmiertelnik próbujący wykonać dwa salta nad koniem.
4. Pierwsze salto.
Bułka z masłem.
5. Drugie salto.
Patrz punkt 4.
6. Pół salta.
Pół salta to akurat tyle ile cała redakcja Z Czuba wykonała w swoim życiu. Z tym fragmentem popisu naszego gimnastyka identyfikujemy się najbardziej.
7. Pewne lądowanie.
Choć dostrzegamy podobieństwa między Leszkiem Blanikiem a Adamem Małyszem (w końcu obydwaj myślą tylko o dwóch dobrych skokach), to w skoku przez konia telemark nie jest dodatkowo punktowany. Idealne lądowanie to lądowanie na dwie nogi.
A Blanik robiący blanika wygląda tak:
Co prawda wierzymy w inteligencję naszych czytelników, ale na wszelki wypadek zakończymy słowami: nie róbcie tego w domu. Jedyny element popisowego numeru Blanika, który polecamy do codziennego stosowania, to miód.
Zobacz także: