Fanfary
Piotr Małachowski - W pierwszym rzucie ustawił sobie rywali, w drugim ich dobił, a potem spokojnie obserwował, jak multimedaliści mistrzostw świata próbują go dogonić. Udało się tylko mistrzowi świata Gerdowi Kanterowi. Virgilius Alekna, dwukrotny mistrz olimpijski rzucił 3 cm bliżej. Za zrobienie z Polski potęgi w rzutach (sam Tomasz Majewski wiosny nie czynił) należą się mu bez dwóch zdań fanfary.
Leo Messi - Nad całą reprezentacją Argentyny zaraz się porozpływamy, ale o Messim dwa słowa powiedzieć trzeba. No, może cztery. Maradona nie miał racji. Messi bez dwóch zdań ma dość charakteru, żeby prowadzić Argentynę na szczyt.
Argentyńczycy - W największym szlagierze turnieju piłki nożnej dosłownie zmasakrowali Brazylijczyków. Nie tylko rozbili ich na boisku 3:0, ale i psychicznie sponiewierali na tyle, że sfrustrowani Lucas i Thiago Neves wylecieli z boiska. Dominacja Argentyńczyków nie podlegała wątpliwości nawet przez sekundę. Teraz już tylko krok od obrony tytułu wywalczonego w Atlancie. A ten krok to...
Nigeria - Nieryjczycy z kolei nie dali najmniejszych szans Belgom. Po pierwszej, dość wyrównanej połowie zaczęli bić w rywali jak w bęben tak długo, aż im się nie znudziło. A że entuzjazmu do gry mieli mnóstwo - znudziło im się dopiero po czwartej bramce.
Fujary
Łukasz Maszczyk - Jedna walka dzieliła Polaka od olimpijskiego medalu. Ale w walce z rywalem, którego już raz łatwo pokonał na punkty Maszczyk zrobił wszystko co mógł, żeby przegrać. Przede wszystkim notorycznie opuszczał ręce, dzięki czemu rywal trafiał go gdzie chciał, jak chciał i kiedy chciał. A że chciał dużo, ale często - na punkty wygrał zdecydowanie.
Brazylijczycy - Marzyli o zdobyciu złota w piłce nożnej - jedynego trofeum, jakiego nie zdobyli jeszcze nigdy. Zależało im na nim tak bardzo, że na pomoc wezwali Dungę - trenera pierwszej reprezentacji, a także grupę gwiazd i gwiazdeczek prowadzonych przez samego Ronaldinho. Jednak w półfinale z niesamowicie zdeterminowanymi Argentyńczykami Brazylijczycy wyglądali jak naprędce sklecona banda. Czasem tylko tchórzy, którzy chętnie podają w poprzek boiska, niechętnie natomiast biegają do przodu. Czasem brutalnych drwali, którzy braki w umiejętnościach piłkarskich nadrabiają brutalnymi faulami, za które wylatują z boiska.
Ronaldinho - Miał się na igrzyskach odbudować, miał rozpocząć ponowny marsz na szczyt futbolowego boga. Może i rozpoczął, ale droga przed nim jeszcze daleka. Dawny król jest bowiem nagi i widać wyraźnie, że nadmiar tańców w nocnych klubach wybitnie szkodzi baletowi na boisku. A że i umiejętność rozstrzygania losów meczu pojedynczymi zagraniami też już szlag trafił, to Brazylijczycy jadą do domu i nawet nie mogą powiedzieć, że było blisko.