Z Czuba Watch: Igrzyska okiem Andrzeja Gołoty

W ''Przeglądzie Sportowym'', ''Dzienniku'' i ''Fakcie'' możemy dziś przeczytać ten sam wywiad z pogranicza dwóch światów - ''Gdzie oni są?'' i ''Co nas to obchodzi?'' - rozmowę z Andrzejem Gołotą na temat igrzysk. Dodajmy, że Gołota wynosi z tej rozmowy więcej ciekawych informacji niż my, z jej lektury.

Drogą losowania, cytujemy fragmenty rozmowy, która ukazała się w ''Dzienniku''.

Dziennik: Widział pan zwycięstwa naszych olimpijczyków? Andrzej Gołota: Nie, bo Amerykanie pokazują tylko swoich. Ile mamy złotych medali?

Dziennikarz wyjaśnia następnie, że złotych krążków mamy trzy, pierwszy zdobył kulomiot (''Komar?'' - pyta Gołota), a drugi wioślarska czwórka. Dowiadujemy się, że ''wielka nadzieja białych'' szanuje wioślarzy:

Dla mnie to są kozacy. Wygrać w takim ciężkim sporcie to bajer.

A trzeci medal?

Dz: Gimnastyk Blanik. Posmarował stół miodem i skoczył najlepiej. AG: Smarował? Po co? Żeby pszczoły do lepu przyleciały. Dziwny sport.

Inny dziwny sport, albo wręcz nie-sport, to dla Gołoty boks amatorski. Polak, który zdobył brązowy medal olimpijski w Seulu uważa, że wygrałby z każdym pięściarzem z Pekinu jedną ręką i na jednej nodze.

Andrzej Gołota mówi także o tym jak Amerykanie odbierają igrzyska:

Tu telewizja pokazuje tylko sukcesy swoich i można pomyśleć, że nikt inny nie wygrywa. I jeszcze pokazują, jaka Rosja jest słaba.

I pewnie co chwila przypominają klasyfikację medalową .

Trochę wychodzi na to, że Pekin okiem Gołoty, to (choć nasz pięściarz od dłuższego czasu nie walczył) Pekin okiem podbitym.

Copyright © Agora SA