Niemcy pożegnali swoją legendę o twarzy mordercy

Będzie go brakowało. Bundesliga bez Olivera Kahna? Europejskie puchary bez Olivera Kahna? Dziwnie to brzmi. Chcąc, niechcąc przyzwyczailiśmy się do niego, może nawet przywiązaliśmy. Trzeba przyznać, że nie skończył się na Kill'Em All - dzielnie znosił radości i smutki wieku średniego, stając się jednym z najlepszych piłkarskich dziadków naszych czasów. We wtorek Niemcy pożegnali go w meczu Bayern - Reprezentacja Niemiec. Kahn zagrał 75 minut dla swojego klubu i przeszedł na zasłużoną emeryturę.

Pierwotnie Kahn miał bronić przez połowę meczu w barwach klubu, połowę w barwach reprezentacji. Zrezygnował jednak z tego przywileju. Zagrał ostatni mecz dla Bayernu, którego barw bronił przez ostatnie 14 lat. Skończyło się wynikiem 1-1 po bramkach Klose i Trochowskiego.

Allianz Arena żegnała Olivera na stojąco. Niemal 70-tysięczna widownia oddawała hołd swojemu herosowi, który niespiesznie okrążał boisko bijąc brawo swoim fanom. Wyciskacz łez, pierwsza klasa. Polecamy.

Łzy w oczach fanów, łzy w oczach kolegów z Bayernu i reprezentacji. Wreszcie łzy Kahna w szatni. Chyba każdy piłkarz marzy, by jego piłkarska karta została oprawiona w taki sposób. Kahn zasłużył. Będzie go brakowało, ale jesteśmy przekonani, że zapamiętamy tę twarz na długo, jeśli nie na zawsze.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.