Poligon: Najlepszy kandydat czyli stado wątpliwości

Gdyby zapytać kibiców dowolnego polskiego klubu, czy jest zadowolony z obecnego trenera - od większości usłyszelibyśmy ''No, co ty? Zwariowałeś? Przecież ten facet...'' i dowiedzielibyśmy się, że trener nie ma pojęcia o zawodzie, transfery robi fatalne, za dużą wagę przykłada do obrony, awcależebonie, bo do ataku, zamęcza piłkarzy na treningach, nie ma pomysłu na grę i na transfery, fatalnie dobiera krawaty i nie dał mi autografu, a tyle czekałem.

Wyjątki są nieliczne i niech się tylko Lechowi Poznań przytrafi nieszczęście w meczu z Austrią (odpukać), to w gronie trenerów całkowicie akceptowanych przez kibiców zostaną chyba tylko Maciej Skorża i Czesław Michniewicz.

Kiedy po czterdziestu minutach kibicowskiej tyrady udałoby nam się dojść do głosu i zapytalibyśmy ''No to kto na jego miejsce?'' - usłyszelibyśmy głośne jednobrzmiące: ''Kasperczak!'' Nieważne, czy mówiłby to kibic Legii Warszawa, Jagiellonii Białystok, Ruchu Chorzów, Motoru Lublin czy FC Kupście Groźne. Wszyscy chcą Kasperczaka. Nawet kibice Cracovii, potrafiący do dziś wypominać swoim piłkarzom wiślacką przeszłość, na hasło ''Kasperczak'', uznają, że cel uświęca środki, a poza tym Kasperczak pokłócił się z prezesem Cupiałem, więc jaka Wisła w ogóle i bierzmy go szybko, byle tylko za drogi nie był.

Henryk Kasperczak od paru lat uchodzi za ''lek na całe zło'' polskiej rzeczywistości piłkarskiej, jego nazwisko pojawia się, kiedy kluby zwalniają trenerów, kiedy reprezentacja bierze baty i część kibiców domaga się głowy trenera, a ostatnio nawet w kontekście przewodniczenia PZPN (podobno są tacy, którzy wierzą, ze prezes Listkiewicz odejdzie przed emeryturą).

Trzeba przyznać, że dorobek trenerski Henryk Kasperczak ma imponujący: trzydzieści lat pracy, 15 niezłych lat we Francji, w tym puchar kraju, sukcesy z reprezentacją Tunezji, wysokie miejsca w Pucharze Narodów Afryki z trzema reprezentacjami (Tunezja, Wybrzeże Kości Słoniowej, Mali), dwa i pół mistrzostwa Polski oraz dwa Puchary Polski z Wisłą Kraków, rewelacyjny sezon 2002/2003, gdy Wisła odpadła z pucharu UEFA dopiero w 1/8 finału po pechowej przegranej z Lazio Rzym. To wszystko robi wrażenie i powoduje, że wielu kibiców wznosi modły, by Bóg ''zesłał na nasze plemię i pole trenera Kasperczaka. Tylko się, dobry Panie, nie pomyl i nie wysyłaj go Kargulom...''

Najstarsi górale pamiętają nawet czasy, gdy Kasperczak grał w reprezentacji. I to jak...

Ostatnio pojawiała się informacja, jakoby Henryk Kasperczak miał zostać trenerem Górnika Zabrze. Kibice Górnika na wieść o rozmowach klubu z Henrykiem Kasperczakiem, zatarli ręce i udali się do najbliższego sklepu spożywczego w celu nabycia piwa ''Górnik'' w ilościach entuzjastycznych. Koniec z kaszanką graną przez klub w ostatnich latach, koniec oglądania jak przeciwnicy strzelają Górnikowi gole, a Tomasz Hajto kłóci się w tym czasie z arbitrem, aż więdną uszy i trawa w promieniu pięciu metrów. Koniec ze wstydem, gdy wraży napastnik drybluje sobie swobodnie w zabrzańskim polu karnym, a reprezentacyjny obrońca Pazdan szuka w tym czasie swojej lewej nogi, która gdzieś tu była przecież, jeszcze przed chwilą, taka, wiecie, długa...

Od tej pory, pierona, same sukcesy, za dwa lata mamy majstra, a potem wrócą czasy Lubańskiego, Oślizły, Pola i ''za ból za krew, za lata łez'' to Górnik będzie rządził w lidze. Co tam, w lidze - w Europie! Co tam w Europie! Z Kasperczakiem to wygromy nawet ten cały puchar afrykański! Ślązak potrafi, a trener Kasperczak też przecież z Zabrza, co jest niechybnym znakiem i proroctwem. W tym momencie na salę wmaszerowały wątpliwości, ustawiły się w dwuszeregu i kolejno odliczyły.

Wątpliwość pierwsza

Trener Kasperczak drogi jest niemożebnie, prasa przebąkuje o 400 tysiącach euro za sezon i chociaż Górnik ma bogatego sponsora to i tak kwota wydaje się astronomiczna, zwłaszcza, gdy porównać ją z zarobkami Skorży albo Smudy. Do tego należy doliczyć ewentualne odszkodowanie za zerwanie kontraktu, bo trener Kasperczak wie gdzie żyje i jak się zabezpieczać (a dźwięk, który przeszkadza wam w czytaniu to zgrzytanie zębów prezesa Cupiała). To nie roczny romans z trenerem Wieczorkiem - tu kontrakt grozi ślubem na parę lat z poważną intercyzą i srogimi alimentami w razie rozwodu.

Wątpliwość druga

Sukcesy z Wisłą Kraków były, ale sporo osób twierdzi, że w tamtym Wisła zdobyłaby mistrzostwo Polski nawet, gdyby nie miała trenera wcale - wystarczy popatrzeć, kto wtedy w klubie grał. W pucharach już tak różowo nie było - do dziś żywa jest legenda meczów z Parmą, Schalke i Lazio, ale przecież Kasperczak to także trener, który poległ w starciu ze słabym Anderlechtem Bruksela, o Vallerendze Oslo czy Dynamie Tbilisi nie wspominając, bo nie ma sensu się znęcać. Jeden dobry sezon i dwa fatalne. Przy czym nawet ów dobry sezon nie jest dla Wisły aż takim wydarzeniem, bo i za Smudy i za Petrescu/Okuki, i obecnie za Skorży też potrafiła pięknie grać albo fatalnie przegrywać, choć skład miała o wiele słabszy, nie róbmy więc z Kasperczaka Władysława Jagiełły.

Wątpliwość trzecia

Zespół Wisły z sezonu 2002/2003 Kasperczak w dużej mierze odziedziczył po poprzednikach. Nie budował składu, tylko przyszedł na gotowe i lekko go przemeblował. Jak mógłby przemeblować obecny skład Górnika, żeby ten zaczął grać cokolwiek - nie wiadomo, ale pole manewru jest niewielkie. Można co prawda wstawić Hajtę do bramki, Brzęczka na obronę, Madejskiego do ataku, a Pazdana i Bajicia do bufetu i gorzej pewnie nie będzie, ale przecież nie chodzi o to, żeby nie było gorzej, tylko żeby było dużo lepiej. Pozostają więc zakupy, a to słono kosztuje (a w obecnym stanie Górnika kosztować będzie słono razy cztery).

Wątpliwość czwarta

Czyli transfery z kadencji Kasperczaka. Kukiełka, Kwiek, Brasilia, Kowalczyk, Paszulewicz, Kelechi Omeonu, Ouadja, Belotte... ktoś pamięta, że grali kiedyś w Wiśle? Dawidowski chociaż w tym sezonie przypomina o sobie, za to o Mijailoviciu - mimo jego postawy w rewanżu z Iraklisem - chciałoby się jak najszybciej zapomnieć. Było parę naprawdę dobrych zakupów: Kłos, Gorawski, Stolarczyk, ale były też bardzo bolesne straty: Kosowski, Uche, Jop, Moskalewicz, Dubicki, Pater.

Śmiechy z transferowej polityki Wisły zaczęły się nie kiedy indziej, jak właśnie za kadencji Kasperczaka i nie ma co zwalać na działaczy, bo skoro trener z działaczami nie jest się w stanie dogadać, to dziękuję uprzejmie, nie mam pytań. Ani gwarancji na przyszłość. A kiedy dołożyć do tego wszystkiego pomysły, by pozbyć się z zespołu Cantoro (dokąd to ewentualnie miał pójść? Do Tłoków Gorzyce?) , problemy z przebiciem się do składu Tomasza Frankowskiego - nagle się okazuje, ze trenerski nos Kasperczaka... cierpi czas na straszny katar.

Wątpliwość piąta

Kasperczak coraz częściej mówi o posadzie trenera reprezentacji. Wiadomo - honor wielki, ukoronowane kariery, itd. Jeśli - i proszę się odsunąć, bo będę pluł przez lewe ramię - kadra Leo Beenhakkera potknie się w eliminacjach do Mistrzostw Świata a prezes Listkiewicz dojdzie do wniosku, że chciałby sobie jeszcze poprezesować, więc tym razem posłucha vox populi, może się okazać, że następnym kandydatem będzie właśnie Kasperczak. ''Poligon'' stawia śmietanę ''dwunastkę'' przeciw kilogramowi winogron, że po otrzymaniu propozycji kierowania kadrą Henryk Kasperczak zaśpiewa Górnikowi Zabrze...

I pójdzie trenować reprezentację. I trudno mu się dziwić.

Wątpliwość szósta

Ostatnia przygoda Henryka Kasperczaka z reprezentacją Senegalu wzbudziła sporo kontrowersji i wywołała sporą dyskusję nie tylko w prasie i wcale nie ma gwarancji, ze podobne numery nie powtórzą się w przypadku krajowych porażek ligowych. Tym bardziej, że w polskiej piłce zwalanie na piłkarzy czy działaczy jest proste jak strzelenie ostatnio bramki Górnikowi.

Pozostałe wątpliwości przekrzykiwały się strasznie i ciężko je było zrozumieć.

Za trenerem Kasperczakiem przemawiają osiągnięcia, którymi może się pochwalić niewielu polskich trenerów, a powyższe wątpliwości są jedynie wątpliwościami i to pewnie mocno dyskusyjnymi. Tak naprawdę istnieje tylko jedno poważne pytanie: czy nie szkoda trenera Kasperczaka na trenera klubowego w warunkach polskiej prowizorki, w rzeczywistości ligowej, w której przyszłość mierzy się tygodniami, kontrakty - miesiącami, sukces - wpływami z transferów, w której powodem do dumy jest wygranie Superpucharu, a odpadnięcie w II rundzie eliminacji pucharu UEFA nie jest powodem do wstydu, tylko szarą codziennością?

Z związku z powyższym oraz w nawiązaniu do owego związku zawracam się z uprzejmą prośbą o niemarnowanie kandydatury Henryka Kasperczaka w doraźnych gierkach klubowych. Niechże kibicom zostanie choć jedna postać, co do której zgadzać się będą, bo jeśli i Kasperczaka poświęci się na ołtarzu ''sukcesu-ale-to-już-a-najpóźniej-za-rok'', to kogo będziemy przywoływać jako ewentualnego ratownika, gdy klub albo kadra będą przegrywać? Jacka Gmocha?

Andrzej Kałwa

Poligon to rubryka Z czuba.pl w której Andrzej Kałwa pisze o polskiej ligowej rzeczywistości, która jaka jest - każdy widzi, a niektórzy nawet sądzą, że ją rozumieją.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.