Prezydent Brazylii podziwia... Messiego

Gdyby ktoś z was został prezydentem państwa, w którym dzieci najpierw uczą się żonglować futbolówką a później zaczynają mówić, niech pamięta przestrogę, która teraz padnie: nie chwalcie piłkarza pochodzącego z sąsiedniego kraju.

Messi - który jest najlepszym graczem świata w moim mniemaniu - gdy traci piłkę, biegnie za nią, aż ją odzyska, albo spowoduje faul. Nasi gracze tracą piłkę i wzruszają ramionami.

Luiz Inacio Lula da Silva, prezydent Brazylii, wypowiedział się w ten sposób w krajowym dzienniku Folha de Sao Paulo. Głowa państwa, w którym piłka nożna jest naczelną religią, twierdząca, że Messjasz mieszka w sąsiednim kraju, powinna martwić się o swoją głowę państwa.

Na reakcję ze strony Canarinhos prezydent nie musiał długo czekać. Bramkarz Julio Cesar w ten sposób skomentował sprawę:

Głosowałem na niego i jestem bardzo zawiedziony, zwłaszcza, że jako przykład podał Messiego. Powinien przenieść się do Argentyny, dostać obywatelstwo, zostać prezydentem, a wtedy Brazylia rozwinie się w paru dziedzinach.

Nieco bardziej dyplomatycznie wypowiedział się trener Canarinhos, Dunga, który po prostu wyraził żal, że prezydent nie wspiera drużyny po Igrzyskach, w których Brazylia przegrała półfinał Argentyną. Jednocześnie dał do zrozumienia, że głowę państwa szanuje.

Naprawdę jest nam ciężko zrozumieć tę sytuację. Może dlatego, bo mieszkamy w kraju, w którym brazylijski futbol się docenia, Brazylijczykom prezydent daje obywatelstwo, a

Copyright © Agora SA