Skrót meczu, o którym mowa, macie pod spodem. Łącznie z newralgiczną szóstą minutą, w której zbieg okoliczności, brawura, 6 tygodni leczenia kontuzji, głupota, piękna bramka, nieuznana bramka, blanik miały miejsce jednocześnie.
Trochę nam szkoda argentyńskiego napastnika. Głupie zbiegi okoliczności się zdarzają. Właściwie byłby to temat na Zczuba, gdyby Espindola złamał nogę ciesząc się po uznanej bramce. Bramka nieuznana przelewa jednak czarę goryczy, zwłaszcza, że piłka wpadłaby zapewne do bramki bez udziału Argentyńczyka (nie jesteśmy pewni, czy właśnie tak się nie stało) - strzał jego kolegi był wystarczająco mocny i celny. Mecz się zakończył wynikiem 2-2. Szczere wyrazy współczucia.