Denis Wise charakteryzuje Zolę jako człowieka niezwykle przyjaznego, niewinnego i w tej dobroci naiwnego. By te spostrzeżenia udokumentować, przedstawia taką oto sytuację: Franco czytał swego czasu książkę w języku angielskim. Nie znał wówczas języka zbyt dobrze, więc lektura ta miała m.in. powiększyć zasób nowego słownictwa włoskiego gracza. Denis Wise wypytywał codziennie Zolę, jak podoba mu się książka. Gianfranco odpowiadał z pełną powagą, nie doszukując się szyderstwa ''książka jest świetna, to taki thriller, książka szpiegowska, bardzo tajemnicza''. Mantra trwała jakiś czas. Pewnego dnia, gdy Wise zapytał Zolę ponownie, jak podoba mu się książka, ten rzucił ''Wisey, jesteś zainteresowany tą książką? Kupię ci egzemplarz, będzie twoja. To naprawdę dobra książka''.
Zola nie spodziewał się, że głupie pytania, to tylko początek czegoś większego, co szykował dla niego Dennis. Pewnego dnia, gdy Włoch zostawił gdzieś swoją lekturę, Wise potajemnie wydarł z niej ostatni rozdział. Później jeszcze kilka razy powtarzała się poprzednia śpiewka ''Jak tam książka? - Bardzo dobra, bardzo ekscytująca, nie mogę się doczekać, jak się zakończy''.
Pewnego dnia Dennis ujrzał Zolę bez nieodłącznego atrybutu. ''Skończyłeś książkę Franco? Jaka była? Dobra historia?'' Na co Włoch, z rozbrajającą szczerością i przejęciem: ''Bardzo długo mi się podobała. Ale Wisey, zakończenie, było dziwne, strasznie dziwne''. W tym momencie Wise nie wytrzymał, parsknął śmiechem i wyjawił Zoli, jakiego kawału ofiarą własnie padł. Jedyne, co wściekły Gianfranco mógł wtedy wycedzić, to ''Ty draniu''. Dennis powiedział mu wówczas, że jeśli chce odzyskać brakujący rozdział, musi strzelić bramkę w najbliższym meczu, z Crystal Palace. Zola zrobił to.