Twardziel jakich mało

Zdania dotyczące twardości futbolistów amerykańskich są podzielone. Jedni uważają, że zatrzymują czołgi samym spojrzeniem, inni twierdzą, że to nie sztuka, jeśli ktoś sam jest małym czołgiem obłożonym od stóp do głów ochraniaczami. Nikt jednak nie podda nigdy w wątpliwość twardości 18-letniego Spencera Trappa, który w meczu swojej szkoły Nebraska High School, zagrał ze... złamanym karkiem.

Wspomniany mecz odbył się w piątkową noc dwa tygodnie temu i choć był on ostatnim meczem w karierze Spencera Trappa, to i tak cudem można nazwać to, że nie jest to w ogóle ostatnie wspomnienie w życiu osiemnastolatka.

Kiedy cofając się nagle skręciłem, złamałem piąty krąg i prawie uszkodziłem nim rdzeń kręgowy. Czułem się jakbym naciągnął kark a nie chciałem kończyć gry z tego powodu.

- opisuje sytuację z drugiej kwarty Trapp. Niczego nie podejrzewający chłopak ze złamanym karkiem zszedł do szatni na przerwę, po czym powrócił na boisko i wziął udział jeszcze w dwóch akcjach. Dopiero po meczu zrobiono mu prześwietlenie, które uświadomiło wszystkim powagę sytuacji. Ta kontuzja mogła sprawić, że Spencer zostałby do końca życia sparaliżowany, albo to życie zakończyć. Zamiast tego na operację, która miała miejsce dwa dni później, dotarł o własnych siłach, a następnego dnia pojawił się nawet na moment w szkole.

Rodzina, doktorzy, koledzy z drużyny byli w szoku. Pierwsi dziękują Bogu za cud, drudzy kręcą głowami z niedowierzaniem, a trzeci na swoich głowach wygolili numer 10, jaki nosił na koszulce Spencer. Trapp co prawda nie może już grać w futbol, ale pozostał członkiem drużyny Nebraska High School pomagając kolegom i trenerowi przy linii bocznej.

Po prostu nie mogłem uwierzyć, gdy doktorzy powiedzieli mi, co się naprawdę stało, że grałem w futbol ze złamanym karkiem.

- mówi Trapp. My też nie wierzymy. Chuck Norris tylko kiwa z uznaniem.

Copyright © Agora SA