Kapitan, co z ludem poszedł się bratać

Kapitanem w drużynie piłkarskiej zostaje zwykle ten najbardziej rozsądny - lider na boisku i lider poza nim. Frankie Hejduk z Columbus Crew z pewnością jest liderem poza boiskiem. W ostatnim meczu swojej drużyny przeciw LA Galaxy nie mógł wystąpić, więc zagrał pierwsze skrzypce w formacji kibiców. Na półciężarówce, z piwem w dłoni odśpiewał klubowe pieśni. W imprezie uczestniczyła m.in. dmuchana lala dedykowana Beckhamowi.

Frankie Hejduk to etatowy reprezentant USA, były gracz m.in. Bayeru Leverkusen, od pięciu lat związany z ekipą z Columbus. 34-latek jest dziś kapitanem swojej drużyny, kapitanem dość osobliwym. Nie jest kapitanem, który uspokaja kolegów, gdy ci się denerwują. Nie jest kapitanem, który uspokaja kibiców, gdy ci się denerwują. To kapitan z najbardziej elitarnego gatunku kapitanów , kochających ludzi, kochających dobrą zabawę i pierwszoplanowe role.

Columbus oczywiście wygrali ten mecz. Beckham nie miał nic do powiedzenia. Obrona Crew wprawdzie grała bez swojego lidera, ale argumenty przeciw Becksowi znalazły się na trybunach (i nie mówimy tym razem o Hejduku).

Pomyśleć, że jeszcze w styczniu tego roku na lidera Columbus szykowano Maćka Żurawskiego. Jakim kapitanem byłby w USA władca muraw? Czy byłby władcą lubiącym niskoprocentowe amerykańskie piwo? Szczerze mówiąc, nie widzimy tego.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.