Ekstraklasa: Trzy tabele prawdy i doktryna Urbana

Jan Urban mówił po meczu z Wisłą Kraków, że ligi nie wygra ten, kto będzie zwyciężał w meczach na szczycie, ale ten, kto zanotuje najmniej wpadek. Takie deklaracje słyszymy z różnych ust na tyle często, żeby sprawdzić co z nich wynika.

Czołówka tabeli ekstraklasy po 10 kolejkach wygląda tak:

Prestiżowa mała tabela, uwzględniająca tylko mecze między pięcioma najlepszymi drużynami wygląda tak (brakuje w niej meczów Polonia - Lech, Legia - Śląsk i Śląsk - Wisła):

A tabela uwzględniająca mecze czołówki z blotkami wygląda tak:

Wnioski? Trener Urban wie co, mówi - w końcu to Legia najlepiej radzi sobie w prestiżowych meczach, ale zalicza sporo wpadek (0:2 z Odrą, 0:0 z ŁKS). Ofiarą "doktryny Urbana" jest też - w większym nawet stopniu - Lech (2:3 z GKS, 1:2 z Arką, 0:2 z Ruchem).

Trzy pozostałe drużyny to owej doktryny beneficjenci. Problem Śląska polega jednak na tym, że co prawda miał więcej szans na wpadki z blotkami (których nie wykorzystał), ale też za chwilę może wypaść z czołówki i naszych tabel prawdy - jako jedyny ma dwa czołówkowe mecze przed sobą.

Zostają więc Wisła i Polonia. Zwłaszcza drużyna z Warszawy umiejętnie bilansuje zdobywanie punktów z blotkami i asami. Wisła z kolei... czy ktoś jeszcze rozumie tę drużynę?

Copyright © Agora SA