Sebastian Mila dnia

Gwiazdy na niebie, pożegnanie przeszłości i beztroski śmiech z internetowych żartów, czyli kolejny wywiad z Sebastianem Milą - kolejne perełki elokwencji.

O Ekstraklasie można mówić różnie. Można powiedzieć , że jest coraz lepiej: mistrz Polski wygrywa z Barceloną, można powiedzieć, że kluby wydają na zawodników coraz więcej, można powiedzieć, że coraz więcej ligowych piłkarzy decyduje o obliczu reprezentacji. Można też powiedzieć: do ligi wrócił Sebastian Mila i jest jednym z najlepszych statystycznie zawodników.

Nie wiemy, czy ocenianie ligi pod względem sportowym przez pryzmat Sebastiana Mili ma sens. Wiemy natomiast, że na pewno ma sens jej oceniania przez pryzmat Sebastiana Mili pod względem ujmujących wypowiedzi. Tutaj już wątpliwości być nie może - jest lepiej.

Przed piątkowym meczem z Legią Mila udzielił wywiadu ''Życiu Warszawy'' i jakże nas nie zaskoczył nostalgiczną nutą. Zapytany, czy o swoją formę i słabszą skuteczność niż w czasach Groclinu odpowiedział:

Ja już nigdy nie będę takim piłkarzem jak kiedyś - gdy grałem w Groclinie. Wtedy miałem zupełnie inny styl - taki, do którego już nigdy nie powrócę. Chciałbym już o przeszłości zapomnieć. Boję się, że te czasy, gdy grałem w kadrze, już nigdy nie powrócą.

Cóż, ''chcę zapomnieć o przeszłości'' to stały element wywiadów z Sebastianem Milą i bardzo się cieszymy, że pojawił się także teraz. Takie wypowiedzi w niespokojnych czasach relatywizmu i chaosu są dla nas jak kotwica, dzięki której czujemy nieco stabilności i niezmienności w otaczającym nas świecie. Szczególnie, kiedy towarzyszą im takie puenty:

Może to dziwnie zabrzmi, ale nie jestem już gwiazdą. Gwiazdy są na niebie.

Panie Sebastianie, proszę się nie obawiać. Nie zabrzmiało dziwnie. Zabrzmiało bardzo prawdziwie, a nawet nieco romantycznie. Prosimy o jeszcze.

Ktoś mógłby nam zarzucić, że czepiamy się Sebastiana Mili i poświęcamy mu stanowczo za dużo uwagi. Pewnie zaczęlibyśmy się hamować, ale nie zaczniemy. Ze zwykłej ludzkiej życzliwości. W rozmowie pada pytanie o witryny internetowe, w których zawodnik Śląska często jest obiektem drwin. My tam nie wiemy o kogo może chodzić, ale cieszymy się z odpowiedzi:

Mam spory dystans do siebie, więc sam się z tego śmieję. W dodatku czytają to też koledzy i przypominają mi w szatni, więc to kolejny temat do żartów. Jeśli ktoś myślał, że się tym przejmuję, to jest w błędzie.

Bardzo nas ta reakcja cieszy. Ponieważ czytając wywiady z Sebastianem Milą często mamy wrażenie, że to człowiek raczej melancholijny i smutny - bardzo zależy nam na poprawie jego humoru. Jeśli dzięki żartom na swój temat Sebastian Mila będzie się częściej uśmiechał, to będziemy się czuli lepszymi ludźmi, dlatego też obiecujemy, że to nie koniec.

Copyright © Agora SA