Dobry pomysł, zły pomysł: To nie są rozgrywki dla polskich piłkarzy

Oglądając mecz Anorthosis - Werder, mecz, który mógł przynieść największą sensację tego sezonu Ligi Mistrzów, czyli awans Cypryjczyków do szesnastki najlepszych klubów Europy wypatrywaliśmy Łukasza Sosina, podobno wielkiej gwiazdy klubu z Famagusty, niezawodnego snajpera, bez którego całego tego awansu by nie było. A Sosin, jak to polski napastnik w Lidze Mistrzów, jak na ławie usiadł, tak siedział.

Dobry pomysł: Zapytać o Sosina. Dawno, dawno temu, kiedy w polskiej reprezentacji nie było napastników, krążyła tu i ówdzie Legenda o Łukaszu Sosinie. Za górami, za lasami i za Morzem Śródziemnym, na wyspie Cypr miał mieszkać Łukasz Sosin - napastnik, którego lekką ręką pozbyto się z Wisły Kraków i Odry Wodzisław, a on strzela i strzela i przestać strzelać nie może. Zostawał trzykrotnym królem strzelców, mistrzem Cypru i w ogóle - tak przynajmniej mówili zwolennicy legendy. Przeciwnicy legendy przypominali, że mówimy o kraju, w którym podwaliny myśli szkoleniowej kładł Jerzy Engel, Janusz Wójcik z pełną powagą uchodził za dobrego trenera, a królem strzelców został nawet Wojciech Kowalczyk u schyłku kariery. Kiedy w końcu Anorthosis Famagusta wszedł do Ligi Mistrzów, przy współudziale, a jakże, swojego snajpera Sosina, wszyscy mieliśmy się przekonać, jak to z tą legendą jest. Nie przekonaliśmy się. Sosin zagrał w trzech meczach, gola nie strzelił, oddał jeden strzał na bramkę. Nawet nie zagrał źle, ale kiedy przyszło do meczów decydujących o awansie - z Interem i Werderem - na boisku się nie pojawił.

Zły pomysł: Nie pytać o innych Polaków. Szachtar Donieck rozbił FC Basel 5:0, ale Mariusz Lewandowski przesiedział cały mecz na ławce rezerwowych. Podobnie Łukasz Fabiański w meczu Arsenal - Dynamo i Jerzy Dudek w meczu BATE - Real. Marek Saganowski wszedł na ostatnie 20 minut meczu z Celtikiem i ''ożywił grę'' Aalborga, cokolwiek by to nie znaczyło. Tyle dobrego, że po jego wejściu jego drużyna strzeliłą dwie bramki i awansowała do Pucharu UEFA. Paweł Golański zagrał cały mecz, ale wyróżnił się tylko żółtą kartką, a jego Steaua przegrała z Bayernem 0:3. Zagrał też Tomasz Kuszczak i choć gola nie wpuścił, to furory nie zrobił, a Artur Boruc... O Arturze Borucu piszemy osobno. Konstatacja jest jednak niewesoła - to nie są rozgrywki dla polskich piłkarzy.

Dobry pomysł: Zazdrościć Cypryjczykom. Piękny sen Anorthosisu Famagusta trwa. Po poprzedniej kolejce pisaliśmy , że Anorthosis cały czas ma szanse na awans do 1/8 finału. Dziś w zasadzie możemy to powtórzyć, bo choć zwycięstwa z Werderem nie udało się uratować - Cypryjczycy nadal mogą wyjść z grupy. Wisło, Legio, Lechu czy jakakolwiek inna polska drużyno - idźcie tą drogą.

Zły pomysł: Zazdrościć Cypryjczykom. Prowadzili 2:0, mieli rywali na widelcu, skończyło się 2:2. W ostatniej kolejce mogą awansować, jeśli wygrają w Atenach, ale mogą też nie wejść nawet do Pucharu UEFA. Wróć. Jaki zły pomysł? Ile my byśmy dali, żeby mieć takie problemy i dylematy z polskimi drużynami.

Dobry pomysł: Być Borucem i się zastanowić. Nie będziemy po raz kolejny wałkować pozasportowych wyczynów bramkarza - to jego prywatna sprawa i jak długo nie będą miały wpływu na formę - nie mają większego znaczenia. Sęk w tym, że jeśli spojrzeć na formę Boruca, nie sposób się zamyślić. Dwa lata temu polski bramkarz wziął Ligę Mistrzów szturmem, kapitalnie broniąc w grupie, a później przez ponad trzy godziny szachując coraz bardziej zdesperowany Milan. Rok temu Boruc ponownie bronił świetnie, ale w meczach z Barceloną jego błysk błyszczał jakby mniej. W tym sezonie w zasadzie nie kojarzymy żadnego meczu, w którym Boruc zostałby bohaterem, w którym jego heroiczne interwencje nakręcałyby cały zespół do walki ponad siły z dużo mocniejszymi rywalami. Co więcej, Polak popełnia coraz więcej błędów, szczególnie w meczach najważniejszych - tych, w których jeszcze niedawno spisywał się najlepiej. Jeśli Boruc zamierza zrobić kolejny krok i wspiąć się na najwyższe szczeble światowego futbolu - być może to jest dla niego ostatnia chwila. Wspomnienia o genialnym występie na Euro zacierają się coraz bardziej, a na wyróżniającego się nawet bramkarza ze słabej ligi szkockiej, nie pokazującego swoich umiejętności na boiskach europejskich, nikt poważny nie będzie zwracał uwagi.

Zły pomysł: Być Celtikiem i nie wierzyć w statystykę. Celtic w Lidze Mistrzów gra nieprzerwanie od sześciu lat. Z ostatnich 20 meczów wyjazdowych Celtic przegrał dziewiętnaście. Na 54 punkty do zdobycia poza własnym stadionem uciułał jeden. O ile o porażki wyjazdowe z Man Utd, Milanem czy Barceloną trudno mieć pretensje, o ile porażki z Benficą czy Villarrealem można zrozumieć, o tyle porażka z Aalborgiem w meczu o wszystko boleśnie obnaża słabość zespołu. Cóż, już rok temu pisaliśmy, że awans z grupy tak naprawdę jest dla Celticu wyczynem ponad stan. Ten sezon boleśnie pokazał, że mieliśmy rację.

Zobacz bramki z wtorkowych i środowych spotkań na Z czuba.tv.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.