Sympatyczny wywiad z trenerem Śląska Wrocław ukazał się w piątkowej ''Polsce''. Tarasiewicz został zaproszony na partyjkę szachów i na pytania odpowiadał w przerwach między kolejnymi ruchami na szachownicy. To jakim szachistą jest Tarasiewicz? Na pewno barwnym. Oto najciekawsze wyjątki z tej rozmowy.
Najpierw Tarasiewicz porównał układ sił w świecie piłki do układu sił na szachownicy. Kto jest kim?
Królowa:
Inni:
Pionki:
Podejrzewamy, że największa różnica między szachami a piłką nożną, to dla Ryszarda Tarasiewicza brak możliwości krzyczenia na sędziów. A, przepraszamy - rozmowy z sędziami:
Jeszcze jakieś powiedzonka?
Nie śmiemy krytykować doboru słów przez Tarasiewicza, Wam też nie radzimy, także jeśli chodzi o wszystko inne:
Pamiętam jak wygrałem kiedyś proces ze znanym dziennikarzem Januszem Atlasem, bo napisał, że mój koński warkoczyk i kolczyk w uchu nie pasują facetowi. Z tym, że nie mogłem być za bardzo dumny z wygranej, jak mi powiedzieli, że to już trzynasty przegrany proces tego redaktora.
A skoro już o sądzeniu i o wyglądzie zewnętrznym - trener Śląska przyznał, że widziałby w swojej drużynie Jacka Krzynówka. ''Polska'' zasugerowała, że to kiepski pomysł:
Słusznie. W tej sytuacji wyjątkowo słusznie .
Na zakończenie, zamiast słów ''szach mat'', piłkarskie credo Tarasiewicza zawarte w opowieści o pierwszym meczu Śląska Wrocław, na który poszedł dziesięcioletni Rysio:
Tak - futbol to zdecydowanie prostsza gra niż szachy.