Jaki początek roku, taki cały rok? Oby nie

Kiedy przeczytaliśmy informację o kontuzji Kuby Błaszczykowskiego najpierw spanikowaliśmy, a potem zaczęliśmy kalkulować. I naprawdę mamy nadzieję, że to bujda z tą powtarzającą się historią.

Ile znaczy dla reprezentacji Kuba Błaszczykowski tłumaczyć nikomu nie trzeba. Choć do najbliższego meczu jeszcze sporo czasu, najchętniej wprowadzilibyśmy dla niego obowiązek publikowania cotygodniowego raportu na temat stanu zdrowia. Bo ilekroć czytamy informację o jakimś jego urazie - wspominamy ubiegły rok i drżymy.

Kuba problemy z mięśniem uda miał jeszcze w 2007 r., wydawało się jednak, że zimą udało się ją wyleczyć i w nowy rok wchodzi Błaszczykowski zdrowy i pełen werwy. Błąd.

W 2008 roku Błaszczykowski wytrzymał bez kontuzji cztery mecze. W piątym, 22 stycznia przeciwko belgijskiemu KAA Gent naderwał mięsień uda. Pierwsze informacje mówiły o trzytygodniowej przerwie i już wtedy wiadomo było, że w pierwszym poważnym sprawdzianie reprezentacji przeciwko Czechom skrzydłowego Borussii zabraknie.

W międzyczasie z trzech tygodni zrobiło się pięć - Błaszczykowski nie zagrał przez cały luty.

Wrócił 1 marca na ligowy mecz z Werderem. Po kontuzji miało nie być śladu i może rzeczywiście nie było. Fakt jednak, że "wrócił", to właściwie mocno powiedziane. Wpadł na moment na boisko, ale nie zagrał nawet połowy. W 42, minucie przez nikogo nie atakowany padł na murawę trzymając się za udo. Wijącego się z bólu zawodnika zniesiono na noszach. Kontuzja się odnowiła. Wyrok? Co najmniej trzy tygodnie.

Prognozy znów okazały się zbyt optymistyczne - Błaszczykowski ponownie pauzował pięć tygodni. Wrócił w niezbyt przyjemnym momencie. Kiedy Polak wszedł na boisko w 73. minucie meczu przeciwko Bayernowi Monachium Borussia przegrywała już 0:5. Wydawało się jednak, że to złe miłego początki, bo Błaszczykowski dograł sezon do końca i pojechał na zgrupowanie reprezentacji przed Euro pełen optymizmu, podobnie jak my wszyscy.

Szybko okazało się, że nie był to niestety optymizm z pokryciem. Zgrupowanie kadra zaczęła od sparingu z FC Schaffhausen, Błaszczykowski natomiast zakończył sezon sparingiem z FC Schaffhausen. Zszedł z boiska z kontuzją mięśnia dwugłowego. Na szczęście - prawego, a nie lewego uda, czyli kontuzja się nie odnowiła. Niestety, od początku było wiadomo, że jest poważnie. Sparingi przedeurowe Błaszczykowski miał z głowy na pewno, mecze z Niemcami i Austrią również, istniała nadzieja, że wrócił na mecz z Chorwacją. Co było dalej, wszyscy doskonale pamiętamy, a fraza ''gdyby Leo go zabrał'' ma szanse wrócić może nie jako następca, ale solidny zmiennik frazy ''gdyby w 74 roku nie padało''.

Żeby jednak nie kończyć w przygnębiających nastrojach, przypomnimy też drugą połowę roku i nowy sezon. Otóż, Kuba grał. Urazu doznał tylko raz, we wrześniu, przed meczem Pucharu Niemiec przeciwko Hercie Berlin. Miał pauzować dwa mecze, pauzował tylko jeden i na ligowe spotkanie z VfB Stuttgart był już zdrowy. Niedługo potem zagrał w meczach eliminacji mundialu w RPA z Czechami i Słowacją. W lidze zagrał w tym sezonie we wszystkich 17 kolejkach, w reprezentacji (w wersji full) we wszystich sześciu meczach.

Mimo wszystko jednak, wolelibyśmy uniknąć powtórki z rozrywki. Obawiamy się, że w tym przypadku można zastosować stare indiańskie przysłowie mówiące ''Kuba z kadry, punktów lżej'', a Wiosną reprezentację czeka tradycyjny mecz o wszystko z Irlandią Północną. I zdrowy Błaszczykowski może się okazać do zwycięstwa niezbędny.

Piotr Mikołajczyk

Copyright © Agora SA