Gdy dowiedzieliśmy się o Ronaldo, wspierającym Michaela Phelpsa, przeżyliśmy swoiste deja vu. Przypomniała nam się pomocna, silna dłoń Mike'a Tysona, wyciągnięta w kierunku Paula Gascoigne'a . Jeśli bokser, potrafiący w afekcie odgryźć komuś ucho, może być psychologiem, to piłkarz, potrafiący w afekcie umówić się z męskimi prostytutkami , może być pocieszycielem.
Takie jest zdanie Ronaldo na temat afery związanej z trawą i dyskwalifikacją Michaela Phelpsa . Była piłkarska gwiazda zasugerowała brazylijskim reporterom, że przecież jego kochają za to, że strzelił dużo bramek, a nie za to, że jest dobrym i miłym człowiekiem. Przyznajemy, kochamy Ronaldo również za jego dobroć, ale może to jest nasz problem, a nie Brazylijczyka. Przypomnijmy ostatnie akty dobrej woli byłego Mistrza Świata, strzelca wielu bramek:
Ronaldo spodziewa się dziecka z kobietą, która nie lubi dzielić się z mężczyznami