Najgłupsze triple doubles w historii

Pisaliśmy niedawno o niesamowitym triple double LeBrona Jamesa, którego tak naprawdę nie było. W związku z tym wydarzeniem postanowiliśmy skompilować listę najdziwniejszych tego typu osiągnięć statystycznych, pod wezwaniem Dziewiątej Zbiórki Jamesa.

5. Jason Kidd. Kidd jest absolutnym królem triple double w obecnej NBA. Z liczbą 101. potrójnych wyników dwucyfrowych plasuje się na trzecim miejscu na liście wszech czasów. Nie uważamy, że któraś z nich jest głupia (choć gdybyśmy mieli wybrać jedną, to byłaby to któraś z tych, jakie zaliczył grając ze swoim wąsikiem ), ale zawsze śmieszyła nas pewna tendencja z nimi związana. Kidd bowiem nigdy nie był najlepszym strzelcem (w karierze: 14,0 punktów na mecz przy skuteczności 40%) w związku z czym, choć bez problemu potrafił zanotować 20 asyst albo 15 zbiórek, to męczył się z uzbieraniem przynajmniej 10. punktów, 16. przekraczając tylko mniej więcej w połowie przypadków. Stąd w karierze Kidda można znaleźć mecze takie jak na przykład 10 punktów, 16 zbiórek i 18 asyst z 7 kwietnia 2007, ale z drugiej strony również takie jak grudniowy pojedynek z Portland (12 zbiórek, 10 asyst ale tylko 6 punktów), albo mecz z Warriors z marca 2008 (11 zbiórek, 17 asyst, 5 punktów).

4. Kalara McFadyen. Koszykarka uniwersytetu Memphis 3 lutego 2002 została być może jedynym zawodnikiem w historii, który triple double zaliczył nie rzucając ani jednego punktu, mało tego, nie oddając ani jednego rzutu. Jej wynik to 10 zbiórek, 12 asyst i 10 przechwytów. Chciałoby się rzec, że to ''Jason Kidd w spódnicy'', ale chyba bardziej właściwe będzie nazwanie Kidda ''Kalarą McFayden'' w spodniach''.

3. Bob Sura. Grający wtedy w Atlanta Hawks, Sura, był w kwietniu 2004 bliski zostania pierwszym od siedmiu lat graczem NBA, który zdobył triple double w trzech kolejnych spotkaniach. Po 12. punktach, 11. zbiórkach i 12. asystach przeciwko Chicago Bulls oraz 15. punktach, 10. zbiórkach i 11. asystach z Boston Celtics, przyszedł mecz z New Jersey Nets, na kilka sekund przed końcem którego, Sura miał 9 zbiórek. Tuż przed syreną końcową, dostał piłkę pod koszem przeciwnika i niepilnowany przestrzelił ''rzut kelnerski'', który sam zebrał z wielkim uśmiechem na twarzy i trzecią triple double z rzędu (22 pkt., 10 zb., 11 ast.). Szczęśliwy Sura żartował potem, że piłka wyślizgnęła mu się z rąk. ''Wszyscy koledzy z drużyny krzyczeli żebym to zrobił, więc to zrobiłem.'' - mówił.

Radość Sury trwała raptem jeden dzień, liga bowiem zabrała mu dziesiątą zbiórkę, w myśl zasady, że zbiórki mogą być zaliczane po niecelnych rzutach, a o niecelnym rzucie można mówić tylko wtedy, gdy ktoś ma zamiar trafić do kosza. Gracz Hawks przepraszał później wszystkich, kogo jego zachowanie mogło urazić.

2. Ricky Davis. Jeśli kogoś zachowanie Sury nie uraziło, to był to właśnie Ricky Davis. Davis to stały bywalec rankingów dotyczących NBA, w których pojawia się słowo ''najgłupszy'', nie inaczej jest i z naszym zestawieniem. 16 marca 2003 Ricky rozegrał w barwach Cleveland Cavaliers świetne spotkanie przeciwko Utah Jazz (28 punktów, 9 zbiórek i 14 asyst), ale do pełni szczęścia brakowało mu jednej zebranej piłki. W ostatnich sekundach meczu, Davis zrobił więc coś takiego:

Powyższe wideo zmontowane jest w sposób dokładnie oddający idiotyzm zagrania Davisa. O ile Sura pudłując specjalnie przynajmniej zmusił ludzi z ligi do przejrzenia przepisów gry w koszykówkę, o tyle Ricky Davis rzucający na własny kosz zmusić mógł ich tylko do popukania się w głowę. Bo wbrew pozorom, do uzyskania triple double nie wystarczy dwucyfrowa zdobycz w trzech kategoriach statystycznych - przynajmniej jednocyfrowa liczba komórek mózgowych także jest niezbędna.

1. Anhtony Bowie. Bowie był jednym z graczy drugiego planu w Orlando Magic z czasów Shaquille'a O'Neala i Penny'ego Hardawaya. 19 marca 1996 był jednak postacią pierwszoplanową. Tego dnia, 32-letni gracz rozgrywał mecz życia i do zaakcentowania go pierwszą w karierze triple double brakowało mu jednej asysty. Dlatego kiedy 4 sekundy przed końcem spotkania, w którym Magic wysoko wygrywali z Detroit Pistons, Bowie zebrał swoją dziesiątą piłkę, natychmiast poprosił o czas. Zdegustowany trener Orlando Brian Hill powiedział, że skoro wziął timeout, to niech sam rozrysuje ostatnią akcję. W tym samym czasie, jeszcze bardziej zdegustowany niż Hill, trener przeciwników Doug Collins, na znak protestu kazał swoim zawodnikom ustawić się przy linii końcowej i nie interweniować. Po wznowieniu gry niepilnowani koszykarze Magic perfekcyjnie wykonali wymyśloną przez Bowiego akcję - piłka z autu powędrowała właśnie do obrońcy Orlando, a ten podał ją stojącemu pod koszem Davida Vaughna, który zdobył dwa punkty wsadem. Końcowe statystyki Anthony'ego Bowie: 20 punktów, 10 zbiórek i 10 asyst.

Po meczu Bowie powiedział:

Prawdopodobnie już nigdy nie będę miał okazji, żeby powtórzyć taki wyczyn. Trener Hill nie miał nic wspólnego z tym czasem. Kiedy oddał mi swoją tablicę, wiedziałem, że wszystko zależy ode mnie. Taka okazja nie zdarza się często, dlatego to zrobiłem.

Brian Hill nie podzielał entuzjazmu swojego podopiecznego:

Chciałem oficjalnie przeprosić trenera Collinsa, jego asystentów, całą organizację Detroit Pistons, a także fanów Orlando za czas, który został wzięty.

Bronił go jednak Shaquille O'Neal:

Grał w CBA. Mnóstwo osób myślało, że nie nadaje się do NBA. Ale on dostał szansę. Przyszedł tutaj i to jego pierwsze triple double w karierze. Cieszę się razem z nim i mam gdzieś, że Doug Collins się wkurzył.

Dodamy tylko tyle: wiesz, że dokonałeś czegoś epokowego, jeśli opis czterech sekund z twojego życia zajmuje połowę twojego profilu na Wikipedii .

kostrzu

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.